Sung Shan Tzu Yu Temple, Taipei

Data wizyty: 06-13.11.2019.

Odwiedzając Tajwan dopełniliśmy dzieła, czyli zamknęliśmy region dalekowschodni. Oznacza to, że zawitaliśmy do Japonii, Korei Południowej, Chin, Hong Kongu, Macau oraz na Tajwan. Co więcej, w każdym z tych krajów byliśmy w 2019 roku. W większości z nich, po raz pierwszy.

Nic takiego nie planowaliśmy i odkryliśmy to z niemałym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że Tajwan znalazł się w naszym planie niejako przez przypadek i niemal w ostatniej chwili.

Oczywiście wciąż pozostaje Korea Północna, no ale z wizytą w tym państwie będziemy musieli zaczekać. Z wiadomych powodów.

Uroki Tajpej.

Jako że Tajwan miał być dla nas tylko i wyłącznie krótkim przystankiem, nie zaplanowaliśmy dłuższego pobytu, a jedynie kilkudniowy. Chcieliśmy zobaczyć stolicę i być może udać się do jakiegoś okolicznego parku narodowego.

W mieście spodobało nam się jednak tak bardzo, że ostatecznie zostaliśmy w jego obrębie i eksplorację pozostałej części wyspy odłożyliśmy na następną okazję. Jestem przekonana, że Tajwan ma wiele do zaoferowania.

A tymczasem, te kilka dni upłynęło nam na włóczeniu się po świątyniach, targach, parkach, nowoczesnych dzielnicach miasta, a także miejscach pamięci narodowej. O tych ostatnich będzie w następnym wpisie.

Dzisiaj chciałabym skupić się przede wszystkim na świątyniach, gdyż te urzekły mnie najbardziej. Pomimo tego, że w różnych krajach azjatyckich widziałam ich już co najmniej kilkadziesiąt, te z Tajpej zrobiły na mnie ogromne wrażenie.

Z wyglądu przypominały świątynie chińskie, ale atmosfera w nich panująca była znacznie bardziej autentyczna, przyjazna i angażująca. Wszyscy byli dla nas uprzejmi, uśmiechali się, dawali nam znać, że jesteśmy mile widziani, a nawet zagadywali i to po angielsku. W takich warunkach, podziwianie architektury i wnętrz staje się prawdziwą przyjemnością i aż nie chce się opuszczać takiego miejsca.

Byliśmy zachwyceni.

Co więcej, wiele z tych świątyń po prostu powala wyglądem. Są niesamowite i nie można oderwać od nich wzroku.

Poniżej znajdziecie krótkie opisy i zdjęcia tych, które udało nam się odwiedzić.

Sung Shan Tzu Yu Temple.

W świątyni Sung Shan Tzu Yu czci się boginię morza – Mazu. Jest to definitywnie jedna z najpiękniejszych świątyń jakie kiedykolwiek widziałam. Już sama fasada po prostu powala. Coś niesamowitego!

W środku można przejść się po kilku piętrach i na każdym odkryjemy coś wartego uwagi. Ilość malowideł, płaskorzeźb, figur i innych dekoracji jest wręcz oszałamiająca. Nie mówiąc już od dachu, na który składa się niezliczona ilość elementów.

Spędziliśmy tam naprawdę sporo czasu, gdyż z takimi cudami nie łatwo się pożegnać.

Moim zdaniem Sung Shan Tzu Yu Temple to zdecydowanie punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Tajpej.

Chenghuang Temple (City God).

Kolejną świątynią, którą przychodzi nam odwiedzić, jest Chenghuang Temple.

Wybudowano ją w 1881 roku, ale została zniszczona podczas japońskiej okupacji. Odbudowano ją w 1945 roku, już w innej, obecnej lokalizacji.

Co ciekawe, początkowo modlili się w niej tylko oficjele, ale z czasem uległo to zmianie i obecnie jest dostępna dla wszystkich.

Chih – Nan Temple.

Chih – Nan Temple, zwana również Xiangong Temple, jest podobno jedną z najważniejszych świątyń taoistycznych na Tajwanie.

O ile moja wiedza na temat czczonych tam bogów jest mocno ograniczona, to absolutnie nie dziwię się, że miejsce to cieszy się taką sławą. Jest to zdecydowanie jedna z najładniejszych i najciekawszych architektonicznie świątyń, w jakich kiedykolwiek byłam. Istne cudo.

Znajduje się na rozległych, sąsiadujących bezpośrednio z miastem wzgórzach, na które udaliśmy się kolejką linową. Dojechaliśmy do MaoKong Station, a dalej szliśmy na nogach, podziwiając widoki.

Świątynia jest bardzo duża, wielopoziomowa i z pięknym, szerokim tarasem i schodami, z których można podziwiać zachód słońca.

Dalongdong Baoan Temple.

Naprzeciw Dalongdong Baoan Temple znajduje się bardzo ładny i przyjemny ogród ze stawem pełnym karpi. Na jego środku postawiono natomiast sporych rozmiarów smoka.

Na samą świątynię składa się kilka budynków, z których każdy kolejny jest piękniejszy niż poprzedni. Mnogość elementów i ozdób jest wręcz powalająca. Co więcej, panuje tam specyficzna, niemal magiczna atmosfera. A przynajmniej nam się tak wydawało, gdy byliśmy tam tuż przed zapadnięciem zmroku.

Lungshan Temple.

Lungshan Temple została zbudowana w 1738 roku, przez imigrantów z chińskiej prowincji Fujian. W swoich rodzinnych stronach chodzili do Lungshan Temple i dlatego tak samo nazwali nową świątynię, gdy osiedlili się w Tajpej.

Jest to świątynia buddyjska, ale z czasem zaczęto czcić w niej również bóstwa taoistyczne.

Oczywiście to, co widzimy dzisiaj, to efekt odbudowy z lat 1919 – 1924. Podczas II wojny światowej, w wyniku bombardowania, część świątyni ponownie uległa zniszczeniu.

Poza samą architekturą i wodospadem, który też się tam znajduje, warto zwrócić uwagę na stanowiska z talizmanami. Naprawdę jest w czym wybierać, a co więcej, wszystkie są opisane, więc wiemy, co kupujemy. Są tam też książki z opisami wróżb, co ja osobiście, uważam za bardzo pomocne.

Dihua Street.

Nie samymi świątyniami człowiek żyję, więc któregoś dnia postanowiliśmy zahaczyć również o Dihua Street – uliczkę handlową, wzdłuż której ciągną się sklepy i stragany z przeróżnymi towarami.

Można tam kupić zarówno produkty żywnościowe, jak i koszyki, torebki, miseczki, czy też lampiony. Nawet jeśli nie mamy ochoty na większe zakupy, to myślę, że warto się tamtędy przejść i poobserwować codzienne życie ludzi.

Raohe Street.

W pobliżu świątyni Sung Shan Tzu Yu, zaczyna się Raohe Street – fajna uliczka, którą szczególnie warto odwiedzić wieczorem, gdyż odbywa się tam nocny market. My akurat byliśmy w tej okolicy w ciągu dnia, a później nie mieliśmy okazji wrócić, ale i tak nam się podobało. Jest to jedna z tych typowych, azjatyckich uliczek, gdzie panuje niesamowity nieład, ale i tak ma to urok.

Wszędzie pełno szyldów, na ulicą wiszą sznury czerwonych, lampionów, a ludzie ciągną za sobą wózki z kartonami lub przejeżdżają na skuterach.

Daydream.

A na koniec dzieło sztuki współczesnej, które stale przyciągało nasz wzrok, gdy przemierzaliśmy Taipei Main Station.

Oto Daydream – rzeźba, która jak czytamy w opisie, ma zachęcać ludzi, aby przystanęli i uśmiechnęli się. Jest to zaproszenie, by marzyć …

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.