
Za nami pierwszy wyjazd na Litwę, w tym kilkudniowy pobyt w Wilnie. Jak już wspomniałam w poprzednim wpisie, jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym krajem i świetnie spędziliśmy tam czas.
Kowno jest ciekawym miastem i zobaczyliśmy tam kilka naprawdę bardzo interesujących miejsc, ale Wilno podobało nam się bardziej i jestem przekonana, że kiedyś będziemy chcieli wrócić. Przede wszystkim dlatego, że nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, co było w kręgu naszego zainteresowania, więc mamy lekki niedosyt.
Mieliśmy cztery i pół dnia na zwiedzanie, ale okazało się, że to stanowczo za mało!
Kto by pomyślał?
Już planując dni i robiąc listę zabytków, byłam zaskoczona jak wiele pozycji mnie interesuje, ale miałam nadzieję, że jakoś uda nam się zobaczyć je wszystkie. Nic bardziej błędnego. Na wiele miejsc poświęciliśmy znacznie więcej czasu niż się spodziewaliśmy i w rezultacie zabrakło nam ok. dwóch dni.
Tak więc, przy następnej wizycie na pewno chcielibyśmy udać się na wycieczkę z przewodnikiem po więzieniu (Lukiškės Prison). Zaszliśmy tam ostatniego dnia, ale więzienia nie można zwiedzać na własną rękę, a wycieczka była dopiero o 16-tej, więc niestety tak długo nie mogliśmy czekać. Więzienie wygląda jednak nieziemsko i jestem go szalenie ciekawa.
Niestety nie dotarliśmy też na dwa z czterech cmentarzy, które zaplanowałam i to też koniecznie trzeba będzie kiedyś nadrobić. Jak już wielokrotnie wspominałam, uwielbiam cmentarze, a te w Wilnie są naprawdę wyjątkowe.
Ominęło nas też kilka muzeów, kościołów i pomniejszych zabytków, więc będzie co robić podczas następnej wizyty.
Póki co, skupię się jednak na tym co widzieliśmy.
Wilno – najciekawsze zabytki.
Gdybym miała wybrać te miejsca, które podobały mi się najbardziej to byłyby to:
– Palace of the Grand Dukes of Lithuania – ze względu na lekcję historii, jakiej tam doświadczyłam;
– Vilnius University – ze względu na niebywałe freski, jakie można tam zobaczyć;
– The Hill of Three Crosses – ze względu na piękny widok i klimacik;
– Antakalnio Kapinės – ze względu na część poświęconą Polakom, którzy zginęli na wojnie, a także wymyślne nagrobki elit;
– The Church of St. Peter and Paul – ze względu na przepiękne, białe wnętrze;
– The Church of St. Anne and the Bernardine Church – ze względu na piękne bryły tych kościołów i fakt, że są tak blisko siebie;
– Galeria „Open Gallery” – ze względu na to, że sztuka uliczna jest fajna, zwłaszcza, gdy niesie ze sobą przesłanie.
Oczywiście będąc w Wilnie koniecznie trzeba zajść pod katedrę, a także odwiedzić Kaplicę Ostrobramską i powędrować urokliwymi uliczkami.
Jestem też przekonana, że Lukiškės Prison to prawdziwy sztosik, no ale przekonam się dopiero podczas następnej wizyty.
Zdecydowanie warto odwiedzić również Tony’ego Soprano na dworcu.
A prawdziwą perełką Wilna jest Užupio Res Publika, o której będzie cały następny post.
Tak oto przedstawia się moja selekcja najciekawszych zabytków Wilna, aczkolwiek żadne z odwiedzonych miejsc mnie nie rozczarowało i żadnego nie wykreśliłabym z planu zwiedzania litewskiej stolicy.
Wilno – ogólne wrażenia.
Wilno to specyficzne miasto, gdyż z jednej strony nie wyróżnia się niczym szczególnym, a z drugiej przyciąga do siebie, ciekawi i zdecydowanie nie pozostawia obojętnym.
Na pewno nie jest tak imponujące jak chociażby Praga, czy też Kraków, ale ma w sobie to coś. Co to jest dokładnie to coś? Trudno powiedzieć, sama nie jestem pewna.
Może to ta różnorodność doświadczeń jaka nas tam spotkała, a może bliskość historyczna z Polską? Naprawdę nie jestem w stanie wyartykułować o co mi chodzi, ale wiem na pewno, że mnie się w Wilnie podobało, czułam się tam swobodnie i kiedyś pojadę ponownie.
Bardzo odpowiadała mi też dostępność tego miasta, a mianowicie łatwość z jaką można się po nim poruszać i fakt, że wszystko jest otwarte, a wiele zabytków można zwiedzać za darmo.
Bardzo mnie to irytuje, gdy trzeba płacić za wstęp do obiektów sakralnych, a w Wilnie wszystkie kościoły są otwarte, można w nich robić zdjęcia (czasem nawet do tego zachęcają) i nikt nie pobiera żadnych opłat.
W ogóle bardzo mało wydaliśmy na bilety wstępów w Wilnie. W sumie zapłaciliśmy tylko za wycieczkę z przewodnikiem po kryptach w katedrze i drobną opłatę za podziemia w innym kościele. Wszystko inne było za darmo (aczkolwiek mieliśmy sporo szczęścia z terminem, o czym poniżej).
Wszędzie chodziliśmy też na nogach. Po pierwsze chcieliśmy mieć jak najwięcej ruchu, a po drugie, wszystkie miejsca, którymi byliśmy zainteresowani były łatwo dostępne na pieszo. Wyrobiliśmy bardzo dużo kilometrów, ale spacery nie były męczące. Wręcz przeciwnie, chodziliśmy pięknymi uliczkami i wśród przyrody. Niewiele było nieprzyjemnych odcinków, przy drodze.
Podsumowując, w Wilnie było wręcz sielankowo. Tak bardzo bezproblemowo, że aż trudno uwierzyć. Naprawdę polecam to miasto.
Zwiedzanie Wilna – dzień muzeów.
Na pierwszy pełny dzień w Wilnie zaplanowałam dla nas maraton po muzeach. Normalnie rozbiłabym je na kilka dni, ale tak się szczęśliwie złożyło, że była ostatnia niedziela miesiąca … a ostatnia niedziela miesiąca oznacza wstęp wolny do muzeów!
Nie chodzi oczywiście o wszystkie muzea, ale lista jest dość długa i jest z czego wybierać. Znajdują się na niej m.in. wszystkie muzea podchodzące pod National Museum of Lithuania.
Ja wybrałam pięć pozycji, nie mając tak naprawdę nadziei na odwiedzenie ich wszystkich, ale jakimś cudem się udało.
W pierwszej kolejności udaliśmy się do Palace of the Grand Dukes of Lithuania i spędziliśmy tam mnóstwo czasu, gdyż muzeum jest ogromne i szalenie interesujące.
Na szczęście, na pozostałe obiekty aż tak dużo czasu nie potrzebowaliśmy.
Palace of the Grand Dukes of Lithuania (Lietuvos Didžiosios Kinigaikštystės Valdovų Rūmai).
Jeśli ktoś lubi historię, to to muzeum jest idealnym miejscem na początek, gdyż znajduje się tam skarbnica wiedzy o Litwie. Warto jednak zarezerwować sobie kilka godzin, gdyż ilość tablic informacyjnych i artefaktów jest wręcz przytłaczająca. Właściwie to nie wyobrażam sobie przyswojenia takiego ogromu wiedzy podczas jednej wizyty.
Ja zawsze robię zdjęcia wybranych tablic, gdyż nie jestem w stanie zapamiętać tak wielu faktów historycznych i później doczytuję sobie w domu.
Poniżej kilka informacji przybliżających historię Litwy. Skupię się tylko na początkach kraju, które wydały mi się najciekawsze i na postaci Bony Sforzy. Oczywiście była mi ona znana już wcześniej, ale dopiero w tym muzeum dowiedziałam się ciekawych szczegółów na temat jej życia.
Pierwsi władcy Litwy.
Jeśli chodzi o początki Litwy, to nazwa kraju została po raz pierwszy zapisana w 1009 r. w annałach opactwa Quedlinburg w Saksonii. Tego roku pogański książę Netimeras i jego dwór przyjęli chrzest z rąk arcybiskupa, który wkrótce został zabity przez brata Netimerasa.
Ogólnie warunki do rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa na Litwie nie były zbyt sprzyjające, gdyż nie istniało jeszcze spójne państwo litewskie.
W XI wieku plemiona bałtyckie znalazły się pod panowaniem Rusi Kijowskiej od wschodu i musiały płacić daniny. Od zachodu były stale atakowane przez krzyżaków, którzy prowadzili krucjaty. Aby skutecznie się bronić, plemiona musiały skonsolidować się w państwo.
Konsolidacji dokonał Mindaugas, na początku XIII wieku. Przyjął chrześcijaństwo w 1251 roku i został koronowany na pierwszego i jedynego króla Litwy w 1253 roku na rozkaz papieża Innocentego IV. Rozszerzył również wczesne państwo litewskie na wschodnie ziemie słowiańskie. Był politykiem o silnej woli, wytrwałym i wnikliwym, który, podobnie jak inni zjednoczyciele państw europejskich, nie stronił od brutalnych środków, aby ustanowić swoją władzę. W 1263 roku Mindaugas i członkowie jego rodziny zostali zamordowani. Litwa utraciła status królestwa, a w całym kraju zapanował chaos. Odżyło również pogaństwo.
Innym ważnym władcą Litwy był Gediminas, który został wielkim księciem litewskim (Grand Duke of Lithuania) w 1316 r. Zapoczątkował dynastię Gediminid, która rządziła Litwą, a także Polską do 1572 r.
Gediminas przeniósł swoją rezydencję do ceglanego zamku, którego ruiny można zobaczyć w muzeum. To stąd pisał listy do papieża i europejskich władców. Tutaj też przyjmował zagranicznych gości i dygnitarzy.
Kolejnym ważnym władcą Litwy był Vytautas, za panowania którego Litwa zajmowała największy obszar w historii, od Bałtyku aż po Morze Czarne. To on położył kres zagrożeniu ze strony krzyżaków i przedefiniował relacje z Polską. Za jego czasów chrześcijaństwo zakorzeniło się na Litwie i powstało wiele kościołów. Promowano edukację, powstały pierwsze szkoły. Wprowadzono też reformy ekonomiczne, a handel wspierano poprzez nadawanie przywilejów m.in. Żydom, co miało ich nakłonić do zamieszkania na terenie kraju.
Bona Sforza.
Bona Sforza urodziła się w 1494 r. we Włoszech. Wkrótce po jej narodzinach zaczął się ciężki okres dla jej rodziny, kiedy to zmarł jej ojciec, a w kolejnych latach rodzeństwo.
W 1502 r. osiadła w Bari, wraz ze swoją matką, która przykładała ogromną wagę do edukacji córki. Bona poznawała tajniki historii, literatury, teologii, prawa, administracji, a także mówiła w kilku językach, grała na instrumentach i tańczyła.
Bona wyjechała do Krakowa w 1518 r., gdzie 18 kwietnia poślubiła Zygmunta Starego i została koronowana na królową Polski, a także uzyskała tytuł wielkiej księżnej litewskiej.
Bona była znana z silnej woli, błyskotliwości i inteligencji. Jednocześnie łatwo było ją urazić. Ze względu na temperament, skłonności do dominowania i zaangażowanie w sprawy państwa, co nie było w tamtych czasach akceptowane, nigdy nie była zbyt lubiana ani w Polsce, ani na Litwie. Nie była też lubiana przez Habsburgów, a niechęć do niej wzrosła jeszcze bardziej, gdy sprzeciwiła się małżeństwu swojego syna Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłł. Tak naprawdę dopiero historycy XX w. ją zrehabilitowali i odrzucili oskarżenia, jakoby stała za otruciem żon swojego syna. Zamiast tego, docenili jej zdolności w zarządzaniu państwem i propagowanie kultury i sztuki renesansu.
Co do jej osiągnięć, to Zygmunt Stary powierzył jej misję odkupienia królewskich posiadłości, które zostały w przeszłości oddane szlachcie za pożyczki. Bona następnie zarządzała tymi terenami i jako pierwsza zaczęła dzielić ziemię litewską na valakai, czyli działki o powierzchni 21 ha, formując wsie wzdłuż ulic liniowych i zwiększając powierzchnię gruntów ornych.
Bona wspierała również litewskich kupców, zabraniając Niemcom handlu na jej terenie. Miastom bez przywilejów nadała prawo do organizowania targów i jarmarków. Budowała drogi, mosty i wzmacniała fortyfikacje.
Nie można też pominąć jej roli w urozmaiceniu polskiej i litewskiej kuchni. To ona wprowadziła do naszych krajów tak egzotyczne składniki jak kalafior, szpinak, pomidory, czy też ogórki. Uważa się, że to po jej przybyciu, do uczt dla książąt zaczęto podawać wino zamiast miodu i piwa.
Z zapisów poczynionych gdy Zygmunt August przebywał na zamku w Wilnie, wynika, że szefami kuchni byli Włosi. Natomiast do egzotycznych produktów dołączyły wtedy cytryny, oliwki i kapary.
Bona miała sześcioro dzieci z Zygmuntem Starym. Piątka z nich dożyła „późnej” dorosłości, a niektórzy nawet starości, zostając królami, królowymi i zdobywając inne prominentne tytuły. Niestety podczas ostatniej ciąży, w 1527 r., Bona została zaatakowana przez niedźwiedzia podczas polowania w Niepołomicach, w pobliżu Krakowa. Doprowadziło to do wcześniejszego porodu, a chłopiec ochrzczony imieniem Albert nie przeżył.
Bona wróciła do Włoch w 1556 r., gdzie wkrótce została otruta przez kogoś ze swojego dworu. Istniej przypuszczenie, że Habsburgowie byli w to zamieszani.
Jak dla mnie postać Bony jest niesamowita i szalenie interesująca. Tak świetnie odnalazła się w męskim świecie i tak wiele udało jej się osiągnąć. To polowanie w ciąży to zdecydowanie przesada, ale też przykład na to, jak inne były to czasy.
Palace of the Grand Dukes of Lithuania to naprawdę skarbnica wiedzy i można się tam dowiedzieć o wiele, wiele więcej. Jest to świetne muzeum i naprawdę warto się tam wybrać.
Poza lekcją historii czekają na nas również doznania wizualne, dzięki pięknym wnętrzom, ciekawym artefaktom i takim dziełom sztuki jak Madonna and Child with Angels autorstwa Sandro Botticelli.
Gediminas Castle Tower (Gedimino pilies bokštas).
Ze szczytu wzgórza (Castle Hill), na którym znajduje się Gediminas Castle Tower rozciąga się widok na okolicę, ale jeśli chodzi o punkty widokowe w Wilnie, to The Hill of Three Crosses oferuje znacznie ładniejszą panoramę. Więc jeśli ktoś mógłby wybrać się tylko w jedno z tych miejsc, to wybór jest oczywisty.
My jednak mieliśmy czas na oba te punkty, a nawet na małe muzeum znajdujące się w wieży.
Jak można się tam dowiedzieć, na wzgórzu znajdował się Higher Castle. Drewniana konstrukcja stała tam w XIII w., a ceglana powstała na przełomie XIII i XIV w., podczas panowania Gediminasa (jak wspomniałam powyżej). Wtedy właśnie Wilno stało się stolicą kraju już na stałe, a zamek rezydencją władcy.
Ostatnie przebudowy miały miejsce za panowania Vytautasa. Na wzgórzu stał wtedy ceglany pałac gotycki i mury obronne z trzema wieżami, których ruiny można oglądać do dziś.
W muzeum można zobaczyć piękną kolekcję bałtyckiej biżuterii pochodzącej z okresu pomiędzy V a XIV w., jako że te tereny były zamieszkiwane już przez antycznych Bałtów.
Z innych ciekawostek, to właśnie na Gediminas Tower miał początek ludzki łańcuch – the Baltic Way. Był to łańcuch stworzony przez 2 miliony osób z Litwy, Łotwy i Estonii, którzy stali obok siebie i trzymali się za ręce na długości 650 km, z Wilna, przez Rygę, aż po Tallin!
W ten sposób, w 1989 r., w 50 rocznicę paktu Ribbentrop – Molotov, mieszkańcy krajów bałtyckich uczcili swoją wolność.
Jak dla mnie ogrom tego przedsięwzięcia pokazuje jak bardzo ludziom było nie po drodze ze Związkiem Radzieckim i wciąż jest z Rosją. A taki psychol Putin wciąż żyje w innej rzeczywistości, cały czas próbując narzucać innym swoją chorą wizję świata.
The House of Signatories (Signatarų namai).
The House of Signatories to miejsce, w którym 16 lutego 1918 r. podpisano Act of Lithuanian Independence.
Charakterystycznym miejscem jest balkon wychodzący na ulicę, który stał się symbolem wolności i z którego wygłaszane są przemowy.
W samym mieszkaniu znajduje się małe muzeum, częściowo poświęcone Relief Society for War Victims. Można tam zobaczyć wnętrza, a także sporo fotografii.
Kazys Varnelis House – Museum (Kazio Varnelio namai – muziejus).
To małe niepozorne muzeum mieści wystawę sztuki nowoczesnej. Jest skupione wokół postaci Kazysa Varnelisa, ale widzieliśmy tam też witraże autorstwa Albinasa Elskusa. Obaj artyści tworzyli głównie w Stanach Zjednoczonych.
The Bastion of the Vilnius Defence Wall (Vilniaus gynybinės sienos bastėja).
Ostatnie muzeum do jakiego udało nam się tego dnia zajść to The Bastion of the Vilnius Defence Wall.
Bastion powstał prawdopodobnie między 1560 a 1610 r., jako że miasto potrzebowało dodatkowej ochrony. Mieścił się tam arsenał, gdzie przetrzymywano broń i proch. Niestety nie ma żadnych dowodów, aby funkcje obronne bastionu zostały kiedykolwiek przetestowane w bitwie. Już pod koniec XVIII w. fosa była zasypana śmieciami, a wieża ledwie widoczna. Jako że bastion stracił funkcję strategiczną, otworzono tam sierociniec.
Obecnie można tam zobaczyć ciekawe eksponaty. Jest zabytkowa broń, a także piękna kolekcja ceramicznych tarcz, na których zaprezentowano oryginalne motywy tatarskie.
Zwiedzanie Wilna – dzień cmentarzy i kościołów.
Drugiego dnia nachodziliśmy się chyba najwięcej.
Zaczęliśmy od dłuższego spaceru na cmentarz, który znajduje się dość daleko od centrum, ale jak widać na naszym przykładzie, spokojnie można tam dojść na nogach i jest to przyjemna przechadzka.
Wracaliśmy też na nogach, zahaczając o kolejne zabytki, w tym jeszcze jeden cmentarz i kilka imponujących kościołów, a także The Hill of Three Crosses.
Antakalnio Kapinės.
Antakalnio Kapinės to jeden z najciekawszych cmentarzy na jakich kiedykolwiek byłam. Jest też pięknie usytuowany, na małych wzgórzach dość gęsto porośniętych drzewami.
Ogromna sekcja zostało poświęcona polskim żołnierzom, gdzie zobaczymy las identycznych krzyży przewiązanych wstążkami z polską flagą. Na krzyżach widnieją nazwiska, nazwy pułków, w jakich służyli żołnierze i daty śmierci (1920 – 1922). Zginęli oni w walkach z bolszewikami.
Na cmentarzu są też sekcje poświęcone żołnierzom innych narodowości, np. rosyjskim.
Jest tam też mnóstwo bardzo wymyślnych i ciekawych nagrobków różnych znanych osobistości, np. aktorów, dyrygentów, operatorów filmowych, solistek operowych, profesorów. Niektóre są naprawdę zaskakujące i ewidentnie dogłębnie przemyślane.
Spędziliśmy mnóstwo czasu na tym cmentarzu. Widzieliśmy mnóstwo polskich nazwisk na nagrobkach, nie tylko żołnierskich. Udało nam się też wypatrzyć tam sarenkę.
The Church of St. Peter and Paul.
Wracając wstąpiliśmy do przepięknego kościoła – The Church of St. Peter and Paul. Już sama bryła kościoła jest bardzo imponująca, ale największe wrażenie zrobiło na nas wnętrze. Poza malowidłami na suficie, jest całkowicie białe, co wygląda naprawdę niesamowicie.
Z ciekawostek, to znajdują się tam relikwie Jana Pawła II oraz ziemia i kamień z grobu św. Piotra Apostoła.
Za drobną opłatą można zwiedzić kryptę, w której pochowano zakonników, a także kilka innych pomieszczeń. Zobaczymy tam stare ornaty, obrazy odnalezione w podziemiach, a także zabytkowe księgi, np. Mszał Rzymski z 1668 r. i Biblia Lutra z 1784 r.
Saulės Kapinės.
Następny przystanek to kolejny tego dnia cmentarz – Saulės Kapinės.
Znajduje się on na małych wzgórzach i niektóre jego części są dość trudno dostępne. Z pewnością warto jednak się poświęcić, gdyż cmentarz jest niezwykle klimatyczny, a także oferuje ładne widoki.
Na wielu nagrobkach widnieją polskie nazwiska. Jest ich naprawdę mnóstwo. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że na Litwie jest aż tak wielu Polaków.
The Hill of Three Crosses (Trijų Kryžių kalnas).
Jak wspomniałam powyżej, The Hill of Three Crosses to znakomity punkt widokowy na Wilno i obowiązkowy przystanek podczas zwiedzania miasta.
Panorama rozciągająca się ze wzgórza jest piękna i jest to też fajne miejsce żeby przysiąść i pokontemplować w ciszy.
Na wzgórzu do XIV w. znajdował się drewniany zamek.
Trzy białe krzyże, które teraz się tam znajdują, upamiętniają 14 franciszkańskich misjonarzy, którzy zgodnie z legendą zostali zamordowani w tym miejscu przez pogan w XIV w.
Pierwsze krzyże postawiono w 1613 r. Po rewolcie z 1863 r. władze carskie nie pozwoliły na ich odbudowę. Kolejne, wzmocnione krzyże, zostały zaprojektowane przez Antoniego Wiwulskiego i postawione w 1916 r. Niestety i one zostały zniszczone, przez Sowietów.
Kolejne krzyże postawiono po odzyskaniu niepodległości. Jak wyczytaliśmy z tablicy informacyjnej, są one symbolem początków chrześcijaństwa w kraju.
Schodząc ze wzgórza natknęliśmy się na kilka tablic informacyjnych dotyczących m.in. zamku, który znajdował się na wzgórzu, a także na krąg, w środku którego usytuowano piramidkę, we wnętrzu której pali się święty ogień.
Przed chrystianizacją Litwy, władców kremowano. Według legendy rytuału spalania zmarłego dokonywano tylko w Wilnie, prawdopodobnie w pobliżu miejsca, gdzie obecnie znajduje się katedra. Jednym z takich spalonych władców był Kęstutis (ojciec Vytautasa), którego w 1382 r. skremowano razem z jego końmi, bronią, ptakami do polowań i psami.
Późniejsi władcy, w tym Vytautas, zostali już pochowani zgodnie z obrządkiem chrześcijańskim.
The Cathedral Basilica (Arkikatedra bazilika).
The Cathedral Basilica to jeden z najstarszych kościołów rzymskokatolickich na Litwie. Jego początki sięgają 1387 r., ale był wielokrotnie burzony i odbudowywany zmieniając swój wygląd. Obecna bryła pochodzi z końca XVIII w., a w XIX w. dodano figury znajdujące się na dachu.
W podziemnych kryptach pochowano ważne osobistości, w tym Barbarę Radziwiłł i codziennie odbywają się tam wycieczki z przewodnikiem. Można nawet zamówić taką wycieczkę w języku polskim.
My załapaliśmy się na wycieczkę po angielsku, która odbyła się następnego dnia. Same krypty nie są szczególnie ciekawe, przynajmniej pod względem wizualnym, a nagrobki bardzo skromne, ale można dowiedzieć się kilku fajnych ciekawostek historycznych.
Nasza przewodniczka zaczęła od tego, że Litwa była ostatnim pogańskim krajem w Europie i przyjęła chrześcijaństwo dopiero w XIV w.
Co do krypt, to pochowano w nich m.in. dwie żony Zygmunta Augusta. Pierwsza z nich – Elżbieta, miała słabe zdrowie. Któregoś dnia miał aż 12 ataków epilepsji, po czym nie udało jej się już wrócić do zdrowia i wkrótce zmarła.
Co do Barbary, to jak wspomniałam powyżej, były teorie, że została otruta przez Bonę, ale badania wykazały, że miała raka szyjki macicy. Jak dowiedzieliśmy się od przewodniczki, nie wiadomo czego używała do antykoncepcji, być może czegoś niebezpiecznego dla zdrowia, a poza tym wtedy używano wiele szkodliwych substancji, jak np. rtęć.
Z innych ciekawostek, to w 1931 r. pod ołtarzem jednej z kaplic znaleziono serce i trzewia Władysława IV Wazy, co było wielkim odkryciem.
The Church of St. Anne and the Bernardine Church (Šv. Onos ir Bernardinų bažnyčių).
Dwa kościoły znajdujące się tuż obok siebie, dosłownie ściana w ścianę, to dość nietypowe rozwiązanie. Na pewno warto zobaczyć to na własne oczy.
Poza tym, oba kościoły mają ciekawą historię i wnętrza.
The Church of St. Anne doznał ogromnych szkód w 1812 r., gdy wojska Napoleona urządziły w środku magazyn amunicji i przetrzymywały w kościele jeńców wojennych.
Natomiast w the Bernardine Church swego czasu magazyn urządzili sobie Sowieci.
W pobliżu kościołów znajduje się pomnik Adama Mickiewicza i maleńki skwer noszący jego imię.
Bernardine Garden (Bernardinų sodo).
W pobliżu tych dwóch kościołów znajduje się Bernardine Garden, park, który ma ciekawą i długą historię, sięgającą czasów pogańskich. Wtedy to na tym terenie rosły święte lasy.
W XV w. w Wilnie osiedlili się Bernardyni i założyli w tym miejscu ogród warzywny i zielnik. W późniejszym czasie mieli tam też sady, stawy, kanały wodne, oranżerię, ule i budynki gospodarcze. W XVIII w. ozdobili park roślinami egzotycznymi.
Kiedyś rzeka Vilnia przepływała przez środek parku dzieląc go na dwie części, ale w XIX w. zmieniono jej bieg.
Zwiedzanie Wilna – Dzień Niepodległości Republiki Zarzecza.
Następnego dnia był 1 kwietnia, czyli Dzień Niepodległości Republiki Zarzecza. W związku z tym większość dnia spędziliśmy właśnie w Užupio Res Publika, biorąc udział w przeróżnych wydarzeniach, które miały tam miejsce.
Trochę czasu udało się jednak wygospodarować na inne atrakcje, w tym np. na wycieczkę po kryptach katedry, o której pisałam powyżej.
Oprócz tego odwiedziliśmy kilka innych miejsc, mniej lub bardziej ciekawych.
The Stairs of Czesław Miłosz (Česlavo Milošo Laiptai).
Niedaleko Užupio Res Publika znajdują się Schody Czesława Miłosza, czyli kolejny polski akcent w Wilnie.
Miejsce to nie jest jednak zbyt atrakcyjne z turystycznego punktu widzenia. Schody są mocno nadszarpnięte zębem czasu, dość brudne i generalnie nieciekawe.
The Orthodox Church of the Holy Spirit (Šventosios Dvasios cerkvė).
W następnej kolejności zawitaliśmy do the Orthodox Church of the Holy Spirit, czyli do cerkwi. Budynek z zewnątrz prezentuje się dość skromnie, ale wnętrze jest piękne i ciekawe.
Bardzo miły jest też urzędujący tam ksiądz, który zachęcał mnie do robienia zdjęć.
Cerkiew ma historię sięgającą XVI w., ale obecny wygląd pochodzi z XVIII w. i jest dziełem znanego architekta o nazwisku Johann Christoph Glaubitz.
The Gate of Dawn (Aušros vartų).
Przypuszczam, że wszyscy Polacy przybywający do Wilna idą zobaczyć the Gate of Down, czyli Kaplicę Ostrobramską. My z pewnością nie chcieliśmy się pod tym względem wyróżniać.
Brama powstała jako jedna z pięciu bram obronnych i została zbudowana w tym samym czasie co mury wokół miasta. Do dzisiejszych czasów zachowała się niestety tylko ona.
Nad wejściem mieści się kaplica, w której nie można robić zdjęć i urzędująca tam pani bardzo krzywo na nas patrzyła, chociaż wcale nie zamierzaliśmy tego zakazu łamać.
Co do samej kaplicy, to robi wrażenie. Obraz Matki Boskiej z XVII w. jest pozłacany i jak można wyczytać z tabliczki, ma cudowne moce, a przynajmniej tak niektórzy uważają. Na ścianach jest mnóstwo srebrnych serduszek, co czyni kaplicę naprawdę pięknym miejscem.
W kaplicy modlili się Jan Paweł II (w 1993 r.) i Franciszek (w 1918 r.).
The Church of St. Theresa (Šv. Teresės bažnyčia).
W pobliżu Kaplicy Ostrobramskiej znajduje się kolejny kościół – the Church of St. Theresa. Tam też oczywiście zawitaliśmy.
Kościół jest ładny, zwłaszcza bogato zdobiony sufit. Mnie jednak najbardziej zaciekawiła figurka Jezuska bardzo podobna do Praskiego Dzieciątka Jezus. Nie wiedziałam, że jest więcej kościołów z takimi figurkami, ale był tam nawet tekst modlitwy do dzieciątka, w języku polskim.
Greek Catholic Church of the Holy Trinity (Švč. Trejybės graikų apeigų katalikų šventovė).
Greek Catholic Church of the Holy Trinity, czyli kolejny kościół, do którego zawitaliśmy, znajduje się za ładną bramą, tak jakby na małym dziedzińcu.
Podczas naszej wizyty, we wnętrzu trwał remont, ale dało się wejść i co nieco zobaczyć. Ściany były odrapane, ale był ołtarz i niektóre malowidła. Szczerze mówiąc, było tam bardzo przyjemnie i cieszę się, że zajrzeliśmy do środka pomimo trwających prac.
Na dziedzińcu, tak jakby z boku kościoła, znajduje się Cela Konrada, ale pomimo tego, że byliśmy w odpowiednich godzinach, to była zamknięta i niestety nie udało nam się wejść do środka.
Stiklių g.
Stiklių g. to jedna z uliczek, na które warto zawitać będąc w Wilnie. Teraz jest bardzo reprezentacyjna, z pięknymi fasadami budynków, kawiarniami i artystycznymi instalacjami. Niestety jej historia jest już dużo smutniejsza.
Naziści zajęli Wilno 24 czerwca 1941 r., a do września zdążyli już zabić kilka tysięcy Żydów.
Getto zostało założone 6 września z inicjatywy Hansa Hingsta. W sumie powstały dwa getta, jedno duże, mieszczące ok. 30 000 więźniów, głównie wykwalifikowanych specjalistów oraz małe, mieszczące ok. 10 00 więźniów, osób starszych, chorych, nienadających się do pracy.
Do końca roku Naziści wymordowali 30 000 wileńskich Żydów, w tym wszystkich z małego getta.
Ulica Stiklių g. była właśnie w obrębie małego getta.
Później masowe zabójstwa ustały, gdyż zapotrzebowanie na ręce do pracy w Niemczech znacznie wzrosło, a w getcie powstało coś w stylu państwa w państwie. Istniał tam rząd, policja, różne instytucje. Wielu mieszkańców getta pracowało w fabrykach, obozach i warsztatach. Ich użyteczność dla Niemców budziła nadzieję na przetrwanie.
We wrześniu 1943 r. getto jednak zamknięto, a ok. 14 000 ludzi zostało rozesłanych do obozów koncentracyjnych w Estonii, Łotwie i innych krajach. Zostało jedynie 2 000 – 3 000 Żydów, pracujących w instytucjach, które były potrzebne Niemcom.
Do czerwca 1944 r., kiedy do miasta zbliżała się już Armia Czerwona, wszyscy Żydzi zostali zabici. W sumie z 58 000 Żydów wileńskich przetrwało zaledwie 2 000 – 3 000.
Literatų Street (Literatų g.).
Literatų Street to kolejna uliczka, na którą warto zawitać. Znajduje się tam ponad 200 tabliczek poświęconych noblistom, klasykom literatury, a także mniej znanym pisarzom. Tabliczki to dzieła 150 twórców związanych z Wilnem lub ogólnie z Litwą, którzy swoje dzieła poświęcili swoim ulubionym pisarzom.
Jest to inicjatywa Centrum Sztuki Współczesnej.
Zwiedzanie Wilna – dzień sztuki ulicznej.
Następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do Trok, ale zarówno przed wyjazdem, jak i po, znaleźliśmy trochę czasu i poświęciliśmy go na zapoznanie się z litewską sztuką uliczną.
Jedną z największych niespodzianek, jakie mnie spotkały w Wilnie była wielka figura Tony’ego Soprano, która znajduje się przed wejściem do przydworcowej knajpy.
Dlaczego było to dla mnie aż taką niespodzianką? A no dlatego, że ja widziałam już wcześniej tą figurę i to kilkukrotnie. Dość długo stała w MOCAKu w Krakowie i chociaż zawsze tylko koło niej przechodziłam (bywałam tam z Zojką, czyli nie miałam czasu na kontemplację sztuki), to niezmiennie przyciągała moją uwagę. Bardzo się zmartwiłam gdy zniknęła, gdyż myślałam, że jest częścią stałej ekspozycji.
Teraz już wiem, że Tony Soprano jest częścią dworcowego krajobrazu w Wilnie i muszę przyznać, że pasuje tam idealnie.
„Open Gallery”.
Po wycieczce udaliśmy się na poszukiwania „Open Gallery”. Jest to galeria sztuki ulicznej na sporym osiedlu.
Chwilę szukaliśmy tego miejsca, ale było warto.
Znajduje się tam mnóstwo dzieł przeróżnych artystów. Wiele jest opisanych, więc można zapoznać się z zamysłem poszczególnych twórców.
Wiele jest znakomicie wkomponowanych w otaczający je krajobraz i stanowią jego, teraz już integralną, część.
Mega fajne miejsce, naprawdę.
Wracając do hotelu natknęliśmy się na kolejne miejsca z interesującą sztuką. Mnie osobiście najbardziej zaciekawiło dzieło przedstawiające kilka węgorzy.
Zwiedzanie Wilna – dzień zadumy i Uniwersytetu Wileńskiego.
Nie spieszyło nam się do Kowna i uznaliśmy, że lepiej zostać w Wilnie jak najdłużej i jeszcze coś zobaczyć z miejsc, na które zabrakło czasu podczas poprzednich dni.
Dlatego z samego rana, po śniadaniu, udaliśmy się w stronę Uniwersytetu Wileńskiego.
Jednak gdy dotarliśmy pod katedrę, stało się dla nas jasne, że szykuje się jakaś uroczystość. Na placu było sporo osób, a przy ulicy postawiono dużą platformę dla kamerzystów. Zapytałam pewnego pana i okazało się, że zaplanowana jest ceremonia pożegnania czterech amerykańskich żołnierzy, którzy zginęli podczas ćwiczeń wojskowych na litewskich bagnach.
Oczywiście znaliśmy tą sprawę i uznaliśmy, że przyłączymy się do uroczystości.
Spędziliśmy tam mnóstwo czasu, razem z ogromnym tłumem, który przybył na to pożegnanie.
Było dużo policji, żołnierzy, ważnych osób (aczkolwiek nie znam po twarzach litewskich polityków, ani w sumie nikogo innego) i oczywiście dziennikarzy.
W sumie poproszono nas o komentarz dwa razy, co wydało nam się naprawdę dziwne. Nigdy w życiu nie byłam w takiej sytuacji, nigdy nie podszedł do mnie żaden dziennikarz. A na Litwie, na przestrzeni kilku dni, spotkało mnie to trzy razy!
W każdym razie, jeden z tych dziennikarzy był Polakiem, z Polskiego Radia.
Po za nagraniem, jeszcze chwilę z nami stał i rozmawialiśmy. Mówił, że był na miejscu tragedii i próbował się czegoś dowiedzieć, ale nikt nic nie chciał zdradzić. Pewnie jest to tajemnica wojskowa i nigdy się nie dowiemy co dokładnie poszło nie tak i kto zawinił.
W pewnym momencie przyjechały karawany z trumnami i był to naprawdę smutny widok. Strasznie przykra sytuacja. Wszyscy ci żołnierze byli tacy młodzi i zginęli w tak koszmarny sposób.
Vilnius University (Vilniaus universiteto).
Po ceremonii udaliśmy się na uniwersytet. Naprawdę warto tam zajrzeć, gdyż niektóre pomieszczenia są dostępne dla zwiedzających. Jest tam też wieża, na którą można się wspiąć, ale podczas naszej wizyty była akurat zamknięta.
Nam w każdym razie udało się zajrzeć do dwóch pomieszczeń i oba nas zachwyciły. Pierwsze z nich to biblioteka z zachwycającym wnętrzem, pięknym sufitem i ekspozycją składającą się ze starych, zabytkowych ksiąg. Znajdziemy tam poezję, a także takie interesujące pozycje jak np. The Monthly-Published Insects for Amusement z początków XVIII w.
Drugie pomieszczenie miało nad wejściem aż trzy nazwy. Jedna z nich to Baltų Filologijos Katedra. W środku znajdują się wyjątkowo piękne malowidła ścienne, które pokrywają praktycznie całe wnętrze. Długo nie mogłam się napatrzeć na to niebywałe dzieło i wszelkie szczegóły. Coś niesamowitego!
The Church of St. John (Šv. Jonų bažnyčia).
Na terenie uniwersytetu znajduje się kościół i tam też oczywiście zajrzeliśmy. Wnętrze jest wyjątkowo bogate i naprawdę zachwyca. Poza tym, jest tam mała wystawa poświęcona Adamowi Mickiewiczowi. Można np. przeczytać o warunkach jego życia i zobaczyć kilka mebli, z których korzystał w Kownie i Paryżu.
W osobnym pomieszczeniu znajduje się wystawa poświęcona historii uniwersytetu i z niej dowiemy się jak wielu Polaków było z nim związanych. Pierwszym rektorem Vilnius University był Piotr Skarga.
Wilno – miasto aniołów?
Przechadzając się po Wilnie kilka razy natknęliśmy się na figurki białych aniołków w różnych dziwnych miejscach, jak np. na czyimś dachu. Wydało nam się to dość osobliwe, więc postanowiłam zapytać panią z hotelu, czy wie o co chodzi. Okazuje się, że Wilno to miasto aniołów. Więcej się nie dowiedziałam , więc odsyłam do Internetu, ale zachęcam do spoglądania w górę podczas wizyty w mieście.
Novotel.
W Wilnie zatrzymaliśmy się w Novotelu. Pierwszy raz korzystaliśmy z tej sieci i byliśmy bardzo zadowoleni. Pokój był spoko, a śniadania wręcz znakomite. Dawały nam mnóstwo energii na wielogodzinne wędrówki.
Najbardziej podobało mi się to, że soki były wyciskane z owoców i były takie drobne akcenty jak np. shoty witaminowe, które były przepyszne. Tak więc, jakość jak na hotelowe śniadanie była naprawdę dobra.
No i lokalizacja oczywiście też, w samym centrum, kilka minut spacerkiem od katedry.
Podsumowanie.
Jak już wielokrotnie wspominałam, Wilno bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i na pewno będę chciała tam kiedyś wrócić. Mam tam jeszcze mnóstwo do zobaczenia, a poza tym, chętnie odwiedzę znane mi już miejsca.
Były to wyjątkowo przyjemne wakacje, dużo się dowiedziałam o sąsiednim kraju i pojadłam pysznego jedzonka. Wilno jest świetnym miastem!