Data wizyty: 25-29.09.2019.

Na zwiedzanie Seulu mieliśmy cztery dni. W tym czasie udało nam się zobaczyć większość najważniejszych zabytków miasta i przemierzyć kilkadziesiąt kilometrów.

Okazuje się, że stolica Korei słynie przede wszystkim z pałaców, których w mieście znajdziemy kilka. My zdecydowaliśmy się na bilet łączony, dzięki czemu zobaczyliśmy cztery z nich oraz Jongmyo Shrine.

Dość szybko przekonaliśmy się jednak, że cztery pałace to chyba trochę za dużo i jeżeli mielibyśmy komuś polecić tylko jeden, to z pewnością byłby to Changdeokgung Palace.

Na drugim miejscu znalazłby się Gyeongbokgung Palace, głównie ze względu na piękną ceremonię zmiany warty, która odbywa się przy jego głównej bramie.

Poza pałacami, przechadzaliśmy się różnymi ciekawymi uliczkami, wspięliśmy się na wzgórze, zahaczyliśmy o Namdaemun Market, a także odwiedziliśmy miejsce pamięci chrześcijańskich męczenników.

Tak jak napisałam w poprzednim poście, Seul da się lubić i mamy naprawdę dobre wspomnienia z tego miasta. Zabrakło jednak tego czegoś, co sprawiłoby, że zakochalibyśmy się w nim bez pamięci.

Nie jest jedną z tych oszałamiających, tętniących życiem, pochłaniających wszystkich bez wyjątków, metropolią. To po prostu ogromne, trochę szarawe miasto, z za małą jak dla nas, ilością zieleni.

Odrobina historii.

Założyciel dynastii Joseon, która panowała w latach 1392 – 1920, ustanowił Seul stolicą kraju ponad 600 lat temu.

Wiązało się to z idealnym, według teorii geomantycznej, położeniem. Mianowicie, od północy miasto otoczone jest górami, a od południa rzeką. Seul jest też usytuowany mniej więcej w połowie półwyspu koreańskiego.

Gdy tylko miejsce zostało wybrane, rozpoczęto budowę The Royal Ancestral Shrine, Altar to the Gods of Earth and Grain, a także Gyeongbok Palace, czyli głównego pałacu.

Ostatecznie powstało aż pięć pałaców. Poza Gyeongbok, są to: Changdeok, Changgyeong, Deoksu oraz Gyeong-hui.

Changdeok Palace oraz The Royal Ancestral Shrine, Jongmyo znajdują się na liście UNESCO. 

Gyeongbokgung Palace.

My naszą przygodę z pałacami, zaczęliśmy od wizyty w Gyeongbokgung Palace.

Powstał on w 1395 roku, jako najważniejszy pałac. Nazwę, która oznacza „świetność i pomyślność”, nadał mu Jeong Do – jeon, słynny neo – konfucjański uczony, który odegrał dużą rolę w ustanowieniu dynastii. Nazwa odzwierciedla nadzieję założycieli, że dynastia będzie kwitnąć i prosperować.

Niestety, pałac został zniszczony w pożarze, w 1592 roku, gdy Koreę zaatakowała Japonia i pozostał ruiną na ponad 270 lat, aż do 1867 roku, gdy rozpoczęto projekt renowacyjny. Odrestaurowano wtedy, lub wybudowano na nowo, około 500 budynków.

Pałac uległ kolejnym zniszczeniom, i znów z rąk Japończyków, podczas japońskiej okupacji, która trwała w latach 1910 – 1945.

Następny projekt renowacyjny rozpoczęto w 1990 roku. Obejmował on m.in. wyburzenie budynku japońskiego rządu, który stał na terenie pałacu przez około 70 lat.

Ceremonia zmiany warty.

W pałacu byliśmy z samego rana, dzięki czemu załapaliśmy się na bardzo spektakularną zmianę warty.

Najpierw mieliśmy okazję zobaczyć ćwiczenia, które odbywały się poza murami pałacu, a później obejrzeliśmy całą ceremonię na głównym placu.

Było to dość długie widowisko, ale naprawdę bardzo efektowne. Mieliśmy szansę zobaczyć przepiękne, bardzo różnorodne i kolorowe stroje z wieloma ciekawymi dodatkami, a także broń i interesujące instrumenty, w tym muszle.

Osobiście byłam zachwycona, gdyż już na samym początku wizyty w Korei, mieliśmy okazję dowiedzieć się czegoś o historii i kulturze. Uwielbiam kraje, które kultywują swoją tradycję.

A ta konkretna tradycja pochodzi z 1469 roku, pierwszego roku panowania króla Yejong.

Za czasów dynastii Joseon, na czele straży stolicy, stał Sumunjang (główny oficer wojskowy). Jego głównym zadaniem było poświęcenie się pokojowi i bezpieczeństwu, strzegąc monarchy i jego rodziny, rezydujących w pałacu. Ceremonia otwarcia i zamknięcia pałacu, a także zmiany warty, były symbolicznymi aktami tego poświęcenia i musiały przebiegać według starannie przygotowanej procedury.

To, co oglądamy dzisiaj, to bardzo dokładna rekonstrukcja, oparta o wnikliwe badania historyczne.

Herbatka w pałacu.

Moim zdaniem, Gyeongbokgung Palace nie jest szczególnie pięknym, ani wybitnym zabytkiem, ale jedno wspomnienie z tego miejsca, na pewno pozostanie ze mną na długo.

Otóż na terenie pałacu, znajduje się bardzo ładna herbaciarnią z pyszną herbatą, a obsługują nas kobiety w tradycyjnych strojach. Siedzi się oczywiście na podłodze, przy malutkich stoliczkach.

Jest to super miejsce, w dodatku bardzo ciche. No i umówmy się, nie codziennie nadarza się okazja, aby napić się herbaty w pałacu!

National Folk Museum of Korea.

Tuż obok pałacu, znajduje się National Folk Museum of Korea, w którym można oglądać wystawy o koreańskiej kulturze i folklorze. Znajdują się tam całe pomieszczenia, pokazujące jak kiedyś żyli ludzie, a także tradycyjne stroje, maski, czy też przedmioty użytkowe.

Mnie szczególnie zainteresowała scenka ukazująca dawną ceremonię zaślubin.

Otóż ze względu na ścisłą separację kobiet od mężczyzn w konfucjańskim społeczeństwie, małżeństwa były aranżowane przez swatów.

Kompatybilność przyszłych małżonków była oceniana na podstawie Czterech Filarów (godzina, dzień, miesiąc i rok urodzenia).

Gdy obie rodziny zgodziły się na ślub swoich dzieci, rodzina pana młodego wysyłała list zaręczynowy i pudełko prezentów dla rodziny panny młodej. Natomiast w dniu ślubu, pan młody przychodził do panny z wyrzeźbioną, drewnianą kaczką, jako symbolem wiecznej wierności.

W dalszej kolejności, państwo młodzi wymieniali ukłony i pili wino z wzajemnych kieliszków.

Deoksugung Palace.

Drugim pałacem do jakiego się udaliśmy, był Deoksugung Palace.

Deoksugung Palace kilkukrotnie zmieniał nazwę, ale dla ułatwienia, ja będę posługiwać się tylko obecną.

Swego czasu, zamieszkał tam 26 – ty król dynastii Joseon, król Gojong. Proklamował on Cesarstwo Koreańskie, a sam przyjął tytuł cesarza. Chciał w ten sposób pokazać światu, że Korea jest niepodległa i samowystarczalna.

Król rozbudował też Deoksugung Palace, do rozmiaru mniej więcej trzy razy większego niż obecnie. Był bardzo otwarty na świat zachodni, więc na terenie pałacu powstało wiele budynków właśnie w stylu zachodnim, które były dodatkowo wyposażone m. in. w elektryczność i telefony.

W 1907 roku, król Gojong został zmuszony do abdykacji, ale mieszkał w pałacu do swojej śmierci w 1919 roku. Wtedy pałac został rozmontowany i zmniejszony.

Co ciekawe, również w tym pałacu natknęliśmy się na straż w tradycyjnych strojach, a później widzieliśmy, jak przed bramą odbywała się ceremonia zmiany warty.

Jak widać, jest to dość częste zjawisko i w koreańskiej stolicy nie sposób go nie zaobserwować.

Bankiety dla zagranicznych gości.

Na terenie pałacu Deoksugung, można zwiedzać budynek w zachodnim stylu, w którym znajduje się jadalnia, w której odbywały się bankiety dla zagranicznych gości.

Były one organizowane według zachodnich standardów i zgodnie z zachodnią etykietą. Podobno goście uczestniczący w tych bankietach potwierdzali, że jakość jedzenia była znakomita i czuli się, jak na bankietach w Europie.

Na początku serwowano również koreańskie jedzenie, ale stopniowo się to zmieniało i ostatecznie na stole pozostały już tylko europejskie potrawy.

Podczas bankietu odbywało się oficjalne wydarzenie, następnie kolacja i występ artystyczny. W tej kolejności.

Jeśli chodzi o występy artystyczne, to początkowo były to pokazy tańca koreańskiego, chodzenie po linie, lub inne tradycyjne formy. Z czasem wprowadzono jednak również zachodnią muzykę.

Sungnyemun Gate.

Następny dzień zaczynamy od wizyty pod bramą Sungnyemun, gdzie obserwujemy kolejną ceremonię zmiany warty. Nie jest zbyt długa, ale nie ulega wątpliwości, że jest to kolejna okazja, aby przyjrzeć się barwnym strojom i zachowaniu strażników.

Brama została zbudowana w 1398 roku, jako jedna z czterech głównych bram do miasta.

W okresie panowania dynastii Joseon, zamykano ją o 10 – tej w nocy, a otwierano o 4 – tej rano, przy czym było to sygnalizowane biciem dzwona.

Podczas powodzi i suszy, król przychodził pod bramę i przewodniczył rytuałom mającym na celu odwrócenie pogody.

Oczywiście brama w pewnym momencie została zniszczona. Było to podczas wojny koreańskiej (1950 – 53), w rezultacie czego, w latach 1961 – 63 kompletnie ją rozebrano, a następnie naprawiono i postawiono z powrotem.

Natomiast w 2008 roku, ogień wzniecony przez podpalacza, strawił prawie cały dach, którego naprawa trwała pięć lat.

Namdaemun Market.

Tuż obok bramy Sungnyemun, znajduje się Namdaemun Market.

Muszę przyznać, że jest to miejsce dość ciekawe i tętniące życiem, pełne uliczek zastawionych straganami z jedzeniem i milionem innych rzeczy.

Całkiem przyjemnie jest się tam przejść i poobserwować ludzi, a także budynki pokryte szyldami i neonami.

Namsan Park.

Następnie kierujemy się na pobliskie wzgórze, na którym rozpościera się Namsan Park.

Po pokonaniu krótkiej ścieżki, znajdujemy się na pierwszym tarasie widokowym, ale to co z niego widzimy, bynajmniej nas nie zachwyca.

Panorama miasta widziana z tego punktu, jest naprawdę mało imponująca.

Miejsce jest jednak bardzo spokojne i można tam chwilę odpocząć, chociażby podziwiając pomniki.

Późnej idziemy wyżej i dochodzimy do kolejnego tarasu widokowego, pokrytego kłódkami zakochanych.

Tutaj widok jest już znacznie lepszy i bardziej rozległy, ale wciąż nie porywa.

No cóż, Seul nie jest jednym z tych miast, na panoramę których można gapić się godzinami i nigdy nie mieć dość.

HBC Art Village.

Ze wzgórza schodzimy inną stroną i trafiamy na bardzo przyjemną, dość artystyczną uliczkę. Później okazuje się, że miejsce to nazywa się HBC Art Village.

Jeoldusan Martyrs’ Shrine.

Późnym popołudniem trafiamy do Jeoldusan Martyrs’ Shrine, miejsca pamięci chrześcijańskich męczenników.

Jest tam małe muzeum, a w przylegającym do niego parku, znajduje się spora kolekcja rzeźb i pomników.

Prześladowania chrześcijan, którym poświęcone jest to miejsce, miały miejsce w 1866 roku, po tym jak francuska flota zaatakowała Koreę. Rząd Joseon nie tylko obwiniał za to katolików, ale chciał również uczynić z nich przykład. W tym miejscu zamordowano 29 osób.

Daegaksa Temple.

Następnego dnia rano, przez przypadek trafiamy do małej świątyni. Jest to Daegaksa Temple.

Świątynia wciśnięta jest między inne budynki i ciężko podziwiać jej fasadę, przysłoniętą bujnymi kablami.

Wnętrze jest jednak bardzo ładne, a moją uwagę szczególnie przykuwa jedno z malowideł.

Jongmyo Shrine.

Budowa Jongmyo Shrine zakończyła się w 1395 roku, wcześniej niż pałacu Gyeongbokgung.

Jest to miejsce szczególne, gdyż znajdują się tam stele królewskich przodków. To również tam odbywały się kiedyś uroczystości pogrzebowe dla zmarłych królów i królowych.

Do tej pory, raz do roku (w pierwszą niedzielę maja), odbywa się tam specjalny rytuał dla przodków, Jongmyo Jerye. Podobno Korea jest jedynym konfucjańskim krajem w Azji, który to robi i był to główny powód, dla którego miejsce to znalazło się na liście UNESCO.

My mieliśmy sporo szczęścia, gdyż akurat podczas naszego pobytu, w Jongmyo Shrine odbywała się inscenizacja ceremonii Myohyeollye. Mieliśmy okazję zobaczyć, jak księżniczka ogłasza swoje małżeństwo królewskim przodkom.

Pośród wszystkich uroczystości, jakie odbywały się w tym miejscu za czasów dynastii Joseon, tylko w tej mogły uczestniczyć kobiety.

Ja ze swojej strony mogę dodać tylko to, że była to jedna z najnudniejszych ceremonii, jakie miałam okazję kiedykolwiek oglądać (niestety później, w Japonii, przydarzyło mi się ich jeszcze kilka), ale i tak uważam to za świetną okazję, by dowiedzieć się więcej o koreańskiej kulturze.

Changgyeonggung Palace.

Changgyeonggung Palace został wybudowany jako trzeci pałac, po Gyeongbokgung i Changdeokgung.

Wielu królów wolało przebywać w Changdeokgung Palace i gdy zaczęło tam brakować miejsca dla członków królewskiej rodziny, zbudowano przylegający do niego, Changgyeonggung Palace.

Zamieszkały tam trzy królowe wdowy. Było to po tym, gdy po śmierci swojego wujka, króla Yejong, następcą tronu został 13 – letni Seongjong. Królowymi były jego babka, matka i ciotka.

W tym pałacu zapoznajemy pewną przemiłą przewodniczkę – wolontariuszkę, która towarzyszy nam podczas zwiedzania i uzupełnia naszą wiedzę.

Razem idziemy również do szklarni i nad bardzo malownicze jeziorko.

Changdeokgung Palace oraz Secret Garden.

Changdeokgung Palace to nasz ulubiony pałac w Seulu i jak wynika z ulotki, którą tam otrzymaliśmy, podobnie myśleli również członkowie dynastii Joseon.

Jest tak ze względu na duży ogród przylegający do pałacu, który jest miejscem naprawdę pięknym, cichym i pełnym klimatycznych pawilonów.

Kiedyś było to miejsce przeznaczone nie tylko do relaksu, ale odbywały się tam również bankiety, zawody w łucznictwie, a król sadził tam zboże.

Co więcej, podobno swego czasu, okazjonalnie pojawiały się tam tygrysy.

Ogród zajmuje blisko 60% całej powierzchni pałacu i rozpościera się w dolinkach, dzięki czemu nie można od razu zobaczyć go w całości.

Aby wejść do Secret Garden, trzeba kupić dodatkowy bilet i zapisać się na zorganizowaną wycieczkę. Dzięki temu nie ma tam tłumów.

Myślę, że warto, gdyż jest to zdecydowanie jedno z najładniejszych miejsc, jakie widzieliśmy w całym mieście.

Bardzo urodziwy jest zresztą cały pałac, a znajdujące się tam budynki są dużo ciekawsze i bardziej imponujące, niż w pozostałych pałacach.

Podsumowanie.

Oto co widzieliśmy w koreańskiej stolicy. Pałace, pałace, pałace i jeszcze raz pałace.

Wcale jednak nie narzekam, gdyż takie zabytki, to idealne miejsca, aby choć troszkę zapoznać się z historią danego kraju. Zwłaszcza jeśli tak jak w tym przypadku, historia kraju nie jest nam zbyt bliska.

Poza tym, jak już wspomniałam, w Seulu czeka nas również bliski kontakt z tradycją, chociażby w formie ceremonii zmian wart.

Co do długości pobytu, to my mieliśmy na Seul cztery dni, ale tak naprawdę, miasto zwiedzaliśmy tylko trzy. Pierwszego dnia byliśmy tak zmęczeni po podróży, że zdobyliśmy się na eksplorację jedynie dzielnicy w której się zatrzymaliśmy, czyli Hongdae.

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.