Za nami pierwsza wycieczka, w jak się okazuje, bardzo ciekawe okolice Jinhua. Na cel obraliśmy wioskę Zhuge, która jest bardzo silnie powiązana z tradycjami taoistycznymi. Gdy spojrzeć na mapę, wyraźnie widać, że w samym jej centrum znajduje się symbol yin yang, na który w połowie składa się zbiornik wody, a w połowie pusty kawałek lądu. Od niego odchodzi osiem odnóg, które tworzą osiem trygramów (eight diagrams/eight trigrams). Dla mniej zorientowanych w symbolice taoistycznej, dodam, że owe trygramy to wszystkie możliwe kombinacje linii ciągłych i przerywanych, które doskonale widać na zdjęciu poniżej. Po chińsku nazywa się to bagua, stąd też pełna nazwa wioski to Zhuge Bagua, czyli Zhuge Eight Diagrams Village.
Wszystko zaczęło się od Zhuge Dashi, członka wielkiego klanu rodziny Zhuge, który był geomantą. Udało mu się znaleźć ziemię, która z topograficznego punktu widzenia była unikatowa. Wraz z dwunastoma swoimi potomkami osiadł tam i zaaranżował układ wioski zgodnie z ideą przodków opartą na ośmiu trygramach i dziewięciu pałacach.
Było to w XIV wieku, a kolejni potomkowie kontynuowali tę naukę. Byli bogaci, gdyż obejmowali stanowiska „albo zdolnych urzędników albo znakomitych lekarzy”. Po upływie dynastii Ming oraz Qing, w ich rękach było ponad 200 sklepów z ziołami wykorzystywanymi w medycynie. Każdy odwiedzający wioskę szybko zauważy, że zioła to jej integralna część. W wielu pawilonach zobaczymy przeróżne ich okazy. Jak się okazuje, rodzina Zhuge nie stroniła również od wykorzystywania w medycynie rozmaitych gatunków zwierząt. Węże zatopione w nalewkach to jednak specjalność nie tylko tej wioski.
O ile my najróżniejszych antycznych wiosek i miasteczek widzieliśmy już naprawdę sporo, okazuje się, że każda kolejna potrafi nas czymś zaskoczyć. Nie inaczej było i w tym przypadku.
Po pierwsze, natknęliśmy się w Zhuge na ogromną ilość wypchanych zwierząt, z czego niektóre były w naprawdę bardzo osobliwych pozach. Niestety natknęliśmy się również na żywego jelenia, który moim zdaniem przetrzymywany jest w koszmarnych warunkach. Nie dość, że na jego schronienie składa się tylko mały, pusty pawilon o trzech ścianach z jakimiś suchymi liśćmi na posadzce, to jego wybieg nie byłby odpowiedni nawet dla małego psa. Jak tylko zbliżyliśmy się do jego klatki, odszedł do pawilonu, więc domyślamy się, że nie lubi ludzi. Znając typowe zachowania Chińczyków, możemy z dużą dozą pewności założyć, że pewnie wielu próbowało go łapać za poroże albo straszyć.
Wracając jednak do bardziej pozytywnych aspektów zwiedzania Zhuge, kolejnym elementem, który nas zaskoczył, były zbiorniki na wodę w każdym z pawilonów. Co więcej, większość pomieszczeń miało dużą dziurę w dachu, przez którą do tych zbiorników wpadał deszcz (my akurat doświadczyliśmy tego na własnej skórze, gdyż zwiedzaliśmy w deszczu, który co chwilę a to padał, a to nie). Nam takie rozwiązanie wydało się niedorzeczne. W pewnym momencie, przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego, musieliśmy przebić się przez ścianę wody. Kto chciałby mieszkać w domu, w którym nie może nawet w pełni schronić się przed siłami natury? Zresztą jak takie rozwiązanie sprawdza się w zimie? W tym rejonie Chin, zimy bynajmniej nie należą do najcieplejszych!
No ale cóż, przynajmniej wizualnie, przedstawiało się to bardzo ciekawie. Zagłębienia zaraz za drzwiami wejściowymi i potężne czary wypełnione wodą oraz ten deszcz wpadający bezpośrednio do środka. Naprawdę bardzo osobliwe.
Zresztą wody było mnóstwo w całej wiosce. Zatapiając się w uliczki, co chwilę natrafialiśmy na kolejne stawy, których toń wspaniale odbijała zabudowania. Wszystkie domy są pomalowane na biało i chociaż ta biel lata świetności ma już dawno za sobą, wciąż ciekawie się prezentuje. Dachy są natomiast szare i oczywiście gęsto kryte dachówką, co osobiście jest moim ulubionym elementem architektonicznym w Chinach.
Zhuge Bagua to naprawdę piękne miejsce, zdecydowanie warte polecenia.
Informacje praktyczne: dojazd z Jinhua nie jest szczególnie skomplikowany, aczkolwiek nie zakładam, że ktoś będzie przebywał akurat w tym mieście. Gdyby jednak tak się złożyło, to należy udać się na South Bus Station (np. autobusem 330 lub BRT 1) i kupić bilet do pobliskiego miasta Lanxi (10RMB, ok. godzina drogi). W Lanxi przesiadamy się na autobus miejski jadący bezpośrednio do Zhuge (4 RMB). Przy przesiadce trzeba kogoś poprosić o wskazanie drogi, bo chociaż przystanki są bardzo blisko siebie, to przyjezdnemu nie będzie najłatwiej się w tym rozeznać. Nas do odpowiedniego autobusu doprowadziły dwie młode i bardzo miłe Chinki.
Wstęp do wioski kosztuje 100 RMB, a bilet studencki 50 RMB.
Rzeczywiście miejsce wyglada na bardzo autentyczne, nie skomercjalizowane przez turystykę. Zdjęcia doskonale to pokazują, pomimo widocznej na nich grupki osób zwiedzających ( ?)poza którą wieś wydaje się być całkowicie opustoszała. Czy spotkaliście w niej wielu mieszkańców?
W kwestii ilości zbieranej i wpadającej wody, to z pewnością był i jest w tym jakiś bardzo praktyczny cel. Może gdzieś jest tego wyjaśnienie?
Wioska jest zamieszkana, tak jak wszystkie tego typu miejsca, które do tej pory odwiedziliśmy. Właściwie jest częścią większej miejscowości, która rozbudowała się tuż obok. Co do wody to nie wiemy jakie jest zastosowanie. Nie było to nigdzie wytłumaczone.