Tongli to jedno z pięknych, zabytkowych water towns, które znajdują się w pobliżu Suzhou. W zeszłym roku odwiedziliśmy Luzhi, bardzo podobne miasteczko, o którym, nie szczędząc mu zachwytu, pisałam tutaj. O ile to możliwe, Tongli podobało nam się jeszcze bardziej i wizytę w tym miejscu polecałabym każdemu!

dsc_0938-copy dsc_0963-copy dsc_0965-copy dsc_0969-copy

Z Suzhou to zaledwie 18 km i dojechać można tam bardzo łatwo, z dworca autobusowego, znajdującego się tuż przy stacji kolejowej. Bilet kosztuje 8 RMB, ale można od razu dopłacić 80 RMB, za wstęp do wszystkich dostępnych do zwiedzania atrakcji. Wydaje mi się, że można w ten sposób trochę zaoszczędzić (pewności nie mam, gdyż nie sprawdziłam cen).

W każdym razie, dzięki tej opłacie, możemy wejść na teren starych rezydencji, zobaczyć różne zbiory muzealne, rzeźby w korzeniach drzew, a także piękne ogrody, wśród których na szczególną uwagę zasługuje Retreat and Reflection Garden, w którym zobaczymy kilka bardzo ciekawych elementów architektonicznych. Niestety ogród jest dość mocno zatłoczony, zapewne za sprawą tego, że podobnie jak osiem ogrodów klasycznych w Suzhou, znajduje się na liście UNESCO. Razem tworzą jeden z ważniejszych zabytków Chin.

Bilet jest sprawdzany przed wejściem do zabytkowej części miasta, ale nie wiem czy oznacza to, że inaczej po uliczkach i między kanałami sobie nie pochodzimy. Nigdzie indziej żadnych bramek ani kontrolerów nie widziałam.

dsc_0045-copy dsc_0116-copy dsc_0203-2-copy dsc_0219-copy

Przypuszczam, że w szczycie sezonu sytuacja wygląda inaczej, ale my wybraliśmy się tam pod koniec marca, więc miasteczko było raczej spokojne i nie szczególnie zatłoczone. Większość turystów przemieszczała się głównymi uliczkami, a jak wchodziliśmy do rezydencji, to w środku nie było prawie nikogo. Dało nam to możliwość obejrzenia sobie wszystkiego na spokojnie. Naprawdę tłoczno było jedynie we wspomnianym powyżej ogrodzie.

Warto zapuścić się w mniejsze uliczki, gdzie panuje cisza i spokój i można zobaczyć domy współczesnych mieszkańców Tongli. Niektóre wprost nad kanałem, drewniane, mocno zaniedbane, sugerują, że ludzie nie mają tutaj najłatwiejszego życia. Jak teraz o tym myślę, to trudno mi uwierzyć, że zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej jest Szanghaj, tak wielka i nowoczesna metropolia. Chiny to naprawdę kraj ogromnych kontrastów.

Dla nas wizyta w Tongli, poza doświadczeniem podróżniczym, miała też wymiar artystyczny. Mianowicie, poznaliśmy Marcela, lokalnego artystę i kupiliśmy od niego kilka obrazów.

Do jego pracowni zaszliśmy zupełnie przez przypadek i od razu spotkaliśmy się z niesamowitym przyjęciem. Artysta rzucił wszystko, co właśnie robił, żeby się nami zająć. Od razu chciał wiedzieć skąd jesteśmy, a jak powiedzieliśmy, znalazł w swoim zeszyciku zapiski po polsku. Na dużej tablicy przy wejściu też było zdanie po polsku (i w wielu innych językach). Następnie wziął arkusz papieru, na którym zaczął malować chińskie znaki. Napisał nasze imiona i nasze znaki z chińskiego horoskopu. Następnie przybił piękne, czerwone pieczątki. Cały czas szeroko się przy tym uśmiechał i widać było, że uwielbia gości z zagranicy. Pokazał nam dokumenty i artykuły z gazet na swój temat. Był kiedyś w Europie, w Niemczech o ile dobrze pamiętam. Pokazywał nam też jak maluje obrazy i jakiego tuszu używa na papierze. Cały czas epatował przy tym niesamowitą energią. Było widać, że uwielbia to, co robi. Na nas zrobił piorunujące wrażenie.

dsc_0276-copy

Już od dawna zanosiliśmy się z zamiarem kupna jakiegoś obrazu w Chinach, ale długo nie mogliśmy znaleźć nic, co by nam w pełni odpowiadało. Teraz, gdy trafiliśmy w tak wspaniałe miejsce, nie było innej możliwości, jak tylko wybrać coś z dostępnej kolekcji. Ostatecznie wyszliśmy stamtąd z aż trzema obrazami.

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.