Pod koniec marca, ze względu na konieczność zmiany oryginalnego planu, wylądowaliśmy w małym, czeskim miasteczku o imieniu Štramberk.
Śmiem przypuszczać, że jesteśmy jedynymi osobami na świecie, które wpadły na pomysł, aby w Štramberku spędzić aż pięć dni w celach turystycznych.
Jeśli kiedykolwiek wpadniecie na podobny pomysł, to radzę sobie to przemyśleć, po czym zmienić rezerwację i wyjechać po jednym, góra dwóch dniach.
Oczywiście po części żartuję, gdyż Štramberk jest miasteczkiem niezwykle urokliwym, ale prawdą jest, że aby zapewnić sobie atrakcji na pięć dni, trzeba nie lada wysiłku.
My ostatecznie zdecydowaliśmy się na skrócenie rezerwacji i zamiast na pięć noclegów, zostaliśmy na trzy. Powodem tej decyzji był jednak nie tylko brak zajęć, ale głównie ogromna tęsknota za Zojką, jako że na ten krótki wyjazd wybraliśmy się bez niej.
Pociągi i nocleg.
W Czechach generalnie stawiamy na komunikację kolejową i tak też było i tym razem. Co ciekawe, do samego Štramberka i kilku innych, pobliskich miejscowości, dojeżdża śmieszny, mały pociąg.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w bardzo przyjemnym hotelu z całkiem niezłą ofertą śniadaniową – Hotel Gong. Polecam z czystym sumieniem, zwłaszcza ze względu na wyrozumiałość jaką wykazała się obsługa, gdy okazało się, że mocno przestrzeliliśmy z naszą rezerwacją. Dostaliśmy 100% zwrotu za niewykorzystane noclegi.
Co więcej, budynek hotelu został tak przemyślany, że okna wszystkich pokoi wychodzą na centrum miasteczka z górującym nad nim wzgórzem zamkowym i dostojną wieżą Truba. Jako że pogodę pod koniec marca mieliśmy dość zmienną, dane nam było podziwiać Štramberk w wielu odsłonach, nawet w tej zimowej.
Jedzonko.
W Štramberku jest kilka miejsc, w których można popróbować czeskiej kuchni. Nam jedzonko najbardziej smakowało w Mestsky Pivovar i Obecni Hospudka.
Dla mnie obowiązkową potrawą jaką zawsze zamawiam, gdy jestem w Czechach albo Słowacji, jest smaženy sýr, więc i tym razem nie mogło być inaczej.
Oprócz tego, pierwszy raz spróbowałam halušky i knedlík (wreszcie!).
Hrad Štramberk i Truba.
Tuż po przyjeździe do Štramberka powędrowaliśmy na wzgórze zamkowe. Niestety do dzisiejszych czasów zachowała się tylko jedna jego część (i zarazem najstarsza) – wieża Truba.
Wejście i klatka schodowa są współczesne, gdyż oryginalnie do wieży prowadziło przejście prosto z pałacu, na wysokości 7 metrów.
Warto skorzystać z tych schodów i wspiąć się na taras widokowy, z którego rozpościera się przepiękny widok na całe miasteczko i jego zachwycającą architekturę.
Całkiem fajny widok jest też u podstawy wieży, ale nieco przesłonięty przez drzewa. Dlatego zdecydowanie warto zapłacić za bilet wstępu i zobaczyć Štramberk w pełnej okazałości.
Niestety wieża nie jest otwarta codziennie, więc lepiej wcześniej sprawdzić grafik. Przykładowo w marcu otwarta była tylko w weekendy.
Lašská Naučná Scezka.
Super sposobem na spędzenie czasu w Štramberku jest przejście krótkiego szlaku wokół miasteczka o nazwie Lašská Naučná Scezka.
My wędrówkę zaczęliśmy w pobliżu naszego hotelu, przekraczając bramę z wielkim napisem Narodni Sad i niedługo później byliśmy w jaskini. Mowa o Jeskyně Šipka, która znajduje się 440 m n.p.m.
Miejsce jest naprawdę fajne i klimatyczne. W świecie archeologii znane jest jednak z tego, że w XIX w. odnaleziono tam fragment dolnej szczęki dziecka neandertalskiego.
Idąc dalej szlakiem możemy liczyć na ładne widoki na miasteczko, bliskość natury i sporą ilość pomników różnych panów.
Po pewnym czasie ścieżka dochodzi do wzgórza zamkowego, chwilę wcześniej pokonując wąską uliczkę pełną cudnych domków w tradycyjnym stylu.
Jako że my na wieży Truba byliśmy już wcześniej, nie zatrzymując się na długo, ruszyliśmy dalej szlakiem, który doprowadził nas do dość oryginalnej wieży widokowej (zamkniętej), a następnie na ciekawe, rozległe wzgórze.
To było już właściwie wszystko, gdyż niedługo później zeszliśmy w dół, z powrotem do miasteczka.
Ścieżka nie dostarczy nam niezapomnianych przeżyć ani widoków zapierających dech w piersiach, ale jest przyjemnym sposobem na spędzenie czasu w Štramberku i zobaczenie miasteczka z wielu różnych perspektyw.
Co jeszcze zobaczyć w Štramberku?
Do kościoła i dwóch małych muzeów nie udało nam się zawitać, jako że były zamknięte.
Na pewno warto jednak spędzić chwilę na małym, pochyłym i bardzo klimatycznym ryneczku i przejść się uliczkami, wzdłuż których stoją śliczne domki. Budownictwo w Štramberku jest naprawdę warte uwagi i myślę, że stanowi o jego charakterze. Zresztą to właśnie dzięki tym domkom, panorama z wieży Truba jest aż tak zachwycająca.
Štramberské uši.
Lokalnym przysmakiem i czymś czego pod żadnym pozorem nie można nie spróbować podczas wizyty w miasteczku są Štramberské uši. Smakują jak pierniki, ale są dość cienkie i zawinięte w ten sposób, że jak ktoś bardzo będzie chciał zobaczyć w tym kształcie uszy, to być może faktycznie je zobaczy.
Miejsc, w których można kupić Štramberské uši jest w Štramberku kilka. Co więcej, są też różne smaki, np. z pieprzem albo można zamówić do nich dodatki.
Fajnie. Bardzo lubię próbować takie lokalne smakołyki, a jak pokazuje nasze dotychczasowe doświadczenie, w Czechach jest ich całkiem sporo. W tamtym roku zajadaliśmy się rewelacyjnymi twarożkami ołomunieckimi, a teraz poznaliśmy właśnie Štramberské uši. Oby jak najwięcej takich ciekawych elementów kulinarnych w naszych podróżach.
Příbor.
Jeden dzień poświęciliśmy na spacer do pobliskiego miasteczka Příbor. Jest ono tak blisko Štramberka, że bez żadnego wysiłku doszliśmy tam na nogach.
Ze względu na dość umiarkowaną urokliwość trasy, wracaliśmy jednak pociągiem.
Příbor słynie z tego, że jest miejscem urodzenia Sigmunda Freuda i można tam zwiedzać jego rodzinny dom. Jako że mieszkał tam zaledwie trzy lata (razem z rodziną przeprowadził się najpierw do Lipska, a później do Wiednia, gdzie spędził większość swojego życia), to oczywiście nie zachowały się żadne oryginalne przedmioty.
Dom w ogóle nie jest wyposażony. Nie ma tam nawet żadnych mebli z epoki, ani nic innego, co mogłoby pomóc wyobrazić sobie, jak kiedyś wyglądało to miejsce.
Zamiast tego, są dość specyficzne instalacje artystyczne autorstwa prawnuczki Freuda, która jest artystką.
Jak się dowiedzieliśmy, Jane McAdam Freud jest uznaną artystką, a jej prace gościły na wielu wystawach w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych.
Jak zauważyliśmy, na priborskim ryneczku jest też mała galeria z jej nazwiskiem na szyldzie. Chyba dopiero się otwierała, a może była w trakcie zmiany ekspozycji, więc nie weszliśmy do środka, ale prace było widać z zewnątrz.
No cóż, do mnie nie przemówiły, ale zawsze fajnie dowiedzieć się czegoś nowego.
Wracając do domu Freuda, to jest bardzo ładny z zewnątrz, a przed wejściem znajduje się ławeczka jak z gabinetu psychoterapeuty, na której można robić focie.
Co do miasteczka, to jest tam kilka budynków, na których można na chwilę zawiesić oko, a ryneczek prezentuje się ładnie i schludnie, ale generalnie jest to bardzo depresyjne miejsce. Przynajmniej w moim odczuciu.
Brak ludzi na ulicach, nienaturalna cisza i dziwna, zbyt spokojna atmosfera tego miejsca, nie wpłynęły na mnie zbyt dobrze. Opuszczałam Příbor z uczuciem ulgi.
Podsumowanie.
Štramberk jest naprawdę pięknym miasteczkiem i z pewnością warto tam zawitać. Może nie na wiele dni, ale na krótką wizytę na pewno.
Wieża Truba, spacer wokół miasteczka i obiad na pochyłym ryneczku plus Štramberské uši na deser. I już, cały pobyt zaplanowany!
Warto też dodać, że o ile do Štramberka można bez problemu dojechać pociągiem, to myślę, że warto udać się tam jednak samochodem. W pobliżu jest więcej miejsc wartych odwiedzenia, ale my nie mieliśmy możliwości do nich dojechać. Transport publiczny był niesamowicie skomplikowany i próby zaplanowania jakiejkolwiek wycieczki szybko spełzały na niczym.