
Zadar trochę mnie zaskoczył, gdyż o ile spodziewałam się ładnego miasta i fajnych zabytków, to nie sądziłam, że spodoba mi się tam aż tak bardzo.
Chyba najbardziej urzekła mnie atmosfera starożytnego miasta, jaka moim zdaniem tam panuje. Przechadzając się wśród ruin forum, tuż przy Kościele św. Donata, którego bryła i wnętrze zachwycają swoją surowością, można z łatwością puścić wodze wyobraźni i zacząć odmalowywać w myślach, jak to miejsce mogło wyglądać kiedyś, setki lat temu. Dzięki tym wszystkim cudownym budowlom, widać i czuć historię.
W ścisłym centrum znajduje się również świetne Muzeum Archeologiczne, którego kolekcja jeszcze bardziej cofnęła mnie w czasie.
Natomiast zabudowa mieszkalna jest tak urokliwa, że co rusz zachwycałam się jakąś wąską uliczką i fasadami budynków. Wszystko wydawało się takie stare i autentyczne.
Było to naprawdę przyjemne zakończenie wakacji w Chorwacji.
Zwiedzanie Zadaru – dzień pierwszy.
Do Zadaru przypłynęliśmy rano, z wyspy Ugljan, i od razu udaliśmy się do ścisłego centrum, jako że tam mieliśmy zarezerwowany apartament. Żeby się zameldować musieliśmy oczywiście nieco poczekać, ale był czas, żeby trochę zapoznać się z miastem, pobłąkać po okolicy itp.
Nie spieszyło nam się do zwiedzania, gdyż mieliśmy jeszcze dwa kolejne, pełne dni w mieście i wiedzieliśmy, że ze wszystkim zdążymy.
Dlatego też, po południu wybraliśmy się jedynie na dłuższy spacer murami miasta, które wpisane są na listę UNESCO, a później zaszliśmy na jedną z głównych atrakcji Zadaru, która jest jednocześnie naprawdę unikalną – Morskie orgulje (Sea Organ).
Bedemi Zadarskih pobuna (City walls) nie ciągną się zbyt długo, ale spacer nimi to bardzo przyjemna rozrywka i bardzo widokowa. Możemy stamtąd podziwiać marinę, port i znajdującą się na przeciwnym brzegu część miasta.
Patrząc w drugą stronę, zobaczymy dużo zabytkowej architektury.
Jest to naprawdę fajna miejscówka na początek pobytu w Zadarze.
Gdy zeszliśmy z murów, podążyliśmy dalej nabrzeżem, aż promenada zaprowadziła nas na Morskie orgulje (Sea Organ).
O tym miejscu pierwszy raz usłyszałam zaledwie kilka tygodni wcześniej, od sąsiadki i byłam bardzo zaintrygowana. Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać.
Teraz mogę już powiedzieć, że organy są naprawdę wyjątkowe i jest to zdecydowanie obowiązkowy punkt podczas wizyty w Zadarze. Jest to nie tylko atrakcja turystyczna, ale miejsce, w którym można poczuć więź z morzem i wyciszyć się wśród wyjątkowych dźwięków.
Jak działają organy?
Morskie orgulje to tak naprawdę schody, tuż nad morzem, w których zainstalowano rury. Morska woda wpada do nich i tworzy dźwięki słyszane przez małe otwory. Kładąc rękę na otworach można poczuć również wibracje. Coś naprawdę niezwykłego!
Muzyka wytwarzana przez wodę nie jest może szczególnie urozmaicona, wręcz przeciwnie, jest dość monotonna, ale mnie i tak zachwyciła. Cudowne miejsce i mam nadzieję, że inne miasta, które mają podobne warunki, odgapią ten pomysł.
Zwiedzanie Zadaru – dzień drugi.
Następnego dnia podeszliśmy do tematu zwiedzania Zadaru nieco poważniej i ruszyliśmy na eksplorację najważniejszych zabytków.
Na pierwszy ogień poszedł pochodzący z IX w. Crkva sv. Donata (Church of St. Donatus). Kościół powstał na ruinach forum i początkowo był poświęcony Trójcy Świętej, ale w XV w. nadano mu imię Donata, na cześć biskupa, który podobno go zbudował. Do obecnych czasów nie zachował się w całości, gdyż od południowej strony brakuje dobudówki, która uległa zniszczeniu w 1930 r.
Mnie najbardziej spodobało się to, że fundamenty są odsłonięte i ukazują fragmenty antycznych kolumn i innych elementów architektonicznych. Robi to wrażenie.
Wnętrze jest puste i surowe, ale to dobrze wpływa na wyobraźnię, przynajmniej moją.
Piękna, majestatyczna budowla i zdecydowanie najciekawszy zabytek w Zadarze.
Katedrala sv. Stošije (Cathedral of Saint Anastasia), usytuowana tuż przy kościele, też robi wrażenie. Zarówno wnętrzem, jak i fasadą i piękną wieżą. Bardzo warto również wspiąć się na rzeczoną wieżę, gdyż widok z góry jest oszałamiający. Coś pięknego. Naprawdę!
Dolna część wieży pochodzi z XV w., a górna z końcówki XIX w. i powstała według projektu brytyjskiego architekta TG Jackson’a. Razem ze znajdującą się na szczycie figurą anioła, wieża mierzy 56 m.
Początki samej katedry datuje się natomiast na IV w. Z tego okresu pochodzi też wzmianka o pierwszym biskupie, Feliksie.
Bazylika powstała tuż przy forum i początkowo była dedykowana św. Piotrowi. Od czasu otrzymania relikwii św. Anastazji, nosi jednak jej imię.
Katedra uległa wielu zniszczeniom podczas podboju Wenecjan w 1202 r., ale została odbudowana i od XIII w. niewiele zmieniło się w jej wyglądzie, co czyni ją dość unikatowym zabytkiem w tej części Europy.
Z wieży katedry rozciąga się znakomity widok na Forum, które jest dość dobrze zachowane.
Jak wiadomo, forum było centrum życia społecznego i publicznego każdego rzymskiego miasta, a więc również Zadaru. Według badań, jego budowa została zapoczątkowana w I w. p.n.e., a zakończyła się na początku III w. n.e.
Spacerując po centrum, przypadkowo trafiliśmy do małej, ale niezwykle pięknie umiejscowionej cerkwi – Crkva sv. Ilije (Church of Saint Elijah the Prophet).
Wnętrze nie jest zbyt duże i nie ma tam wiele do zobaczenia (chyba, że w muzeum), ale zaułek, w którym znajduje się wejście do cerkwi, a także piękna wieża, robią robotę. Bardzo klimatyczne miejsce.
Ogólnie bardzo dużo spacerowaliśmy po mieście, wielokrotnie przemierzając te same ulice i co rusz podziwiając te same zabytki. A poza tymi najważniejszymi, jest w Zadarze też wiele pomniejszych, takich jak bramy, studnie, kolumny, rzeźby.
W jednej z ciasnych uliczek trafiliśmy też na drobną instalację artystyczną w postaci zadaszenia z połączonych ze sobą robótek szydełkowych, wykonanych przez kobiety z Zadaru. Jest to hołd ku kobietom, kreatywności, tradycyjnej umiejętności koronkarstwa i ogólnie, rękodziełu.
Muszę przyznać, że te koronki na tle kolorowych fasad wyglądały zjawiskowo.
Wieczór spędziliśmy na organach, podziwiając zachód słońca. Był to już drugi niezapomniany zachód podczas tych wakacji. Na horyzoncie mieliśmy Ugljan i to właśnie za wyspą zachodziło słońce. Oprócz tego podziwialiśmy ogromny wycieczkowiec wychodzący z portu i stopniowo zmniejszający się przed naszymi oczami. No i ta muzyka z organów. Coś wspaniałego.
Tuż obok organów jest jeszcze instalacja Pozdrav Suncu (Greeting to the Sun), ale zrobiła na nas dużo mniejsze wrażenie.
Zwiedzanie Zadaru – dzień trzeci.
W latach 1567 – 1571, ze względu na zagrożenie ze strony Turków, w Zadarze wybudowano fortecę Forte. Powstała na miejscu średniowiecznej dzielnicy podmiejskiej o nazwie Varoš i w związku z jej budową, wyburzono wszystkie domy, ogrody, kościoły, a ludzi przesiedlono.
W XVIII w. w fortecy wybudowano podziemne pomieszczenia, do których, przez otwory w ziemi, wciągano rannych w przerwach między walkami.
Pod koniec XIX w. forteca stała się parkiem, który odwiedziliśmy naszego ostatniego dnia w Zadarze. Znajduje się tam kilka pamiątek po dawnych czasach.
W dalszej kolejności zaszliśmy do Svetište sv. Šime (Church of Saint Simeon). Jest to bardzo ładny kościół i znajdują się w nim ciekawe elementy, takie jak np. herb na podłodze, czy też tylko częściowo zachowane freski.
Do Riznica crkve sv. Ilije (The Treasury of Saint Elijah the Prophet) wybrałam się sama, gdyż wiedzieliśmy, że Zojka raczej nie zachwyci się kolekcją sztuki religijnej.
W skarbcu znajduje się sporo relikwiarzy, rzeźby, ikony, kielichy, krzyże itp. Kolekcja jest dość bogata, więc jeśli ktoś interesuje się sztuką sakralną, to powinien być zadowolony.
Ostatnim punktem programu było Arheološki Muzej Zadar (Archaeological Museum Zadar), w którym mogłabym spędzić pół dnia albo i więcej, gdyż tamtejsza kolekcja bardzo przypadła mi do gustu. Poza eksponatami, które były zachwycające, podobały mi się opisy różnych aspektów życia w Cesarstwie Rzymskim. Uwielbiam czytać ciekawostki o dawnych zwyczajach, wierzeniach, pochówku, czy nawet bardziej przyziemnych sprawach jak handel.
Oczywiście nie było szans wszystkiego dokładnie obejrzeć i przeczytać, dlatego zrobiłam dużo zdjęć tablic, żeby później na spokojnie doczytać w domu.
Co do eksponatów, to spodobały mi się mozaiki, a także małe przedmioty, jak np. kości do gry, lampki oliwne, czy też igły to tkania. Były to prawdziwe cudeńka.
Po wyjściu z muzeum mieliśmy jeszcze kilka godzin do zagospodarowania, które wykorzystaliśmy na spacery, odwiedziny w kolejnym kościele – The Church of Our Lady of Kaštel, a także na dłuższą posiadówkę przed katedrą, a później na pozostałościach forum. Fajnie było tak po prostu podziwiać te wszystkie zabytki, cieszyć oczy szczegółami i chłonąć atmosferę miasta.
Podsumowanie.
Zadar z pewnością nie jest najpiękniejszym miastem Chorwacji, ale nam spodobał się bardzo. Jak już wyżej wspomniałam, bardzo podeszła mi tamtejsza atmosfera i czerpałam ogromną przyjemność z wielogodzinnych spacerów i spokojnego odkrywania uroków miasta.
Cieszę się, że tam trafiliśmy.
Loty.
Do Chorwacji wybraliśmy się samolotem. Do Zadaru lata Ryanair i niestety nie ma zbyt fajnych połączeń. W Zadarze lądowaliśmy ok. 22:30, czyli musieliśmy zostać w mieście na pierwszą noc. Co więcej, musieliśmy też szukać noclegu, w którym będziemy w stanie zameldować się po północy, co nie jest wcale takie oczywiste ani proste. Natomiast wracając, lądowaliśmy w Krakowie w okolicach północy, co też nie było zbyt wygodne. Zwłaszcza ze względu na Zojkę, która normalnie już dawno o tej porze śpi.
No ale cóż, sprawdzałam wiele różnych destynacji i okazało się, że te nocne loty to jakiś nowy trend i ciężko było znaleźć coś o normalnej porze.
W każdym razie, jakoś to przeżyliśmy, a Zojka odbyła swoje dwie pierwsze podniebne podróże i szybko okazało się, że jest wręcz stworzona do latania. W przeciwieństwie do swoich rodziców.
Co ciekawe, nawet start podczas pierwszego lotu, który obawiałam się, że może ją przestraszyć, minął zadziwiająco spokojnie. Zojka niestrudzenie rysowała i nic nie było w stanie jej od tego oderwać, nawet silne telepanie całego samolotu.
Gorszy moment miała tylko podczas lądowania w Krakowie, gdy mocno zatkało jej uszka, ale możliwe, że winne było również zmęczenie.