
Data wizyty: 29.09-03.10.2019.
Jeju to piękna, zielona wyspa, na eksplorację której warto poświęcić co najmniej kilka dni. My mieliśmy tam cztery noclegi, co okazało się czasem zbyt krótkim, zwłaszcza, że przyszedł tajfun i ostatecznie, na zwiedzanie wyspy mieliśmy tylko jeden dzień.
Gdybyśmy sprawdzali prognozę pogody, to prawdopodobnie na ten jeden dzień zaplanowalibyśmy coś bardziej ekscytującego. Niestety nie byliśmy na tyle zapobiegawczy i w rezultacie udało nam się zobaczyć jedynie wodospady.
Cheonjeyeon Falls.
Najpierw udaliśmy się do Cheonjeyeon Falls, gdzie tak naprawdę znajdują się aż trzy wodospady. Dwa mniejsze i jeden większy.
Ten większy jest naprawdę ładny. Woda spływa po dużych, kanciastych blokach skalnych i wygląda to naprawdę efektownie.
Cały teren jest gęsto porośnięty subtropikalnym lasem i jest tam bardzo duszno i gorąco.
Znajduje się tam również ładnie zdobiony most o nazwie Seonimgyo Bridge.
Cheonjiyeon Falls.
W dalszej kolejności, udaliśmy się nad Cheonjiyeon Falls.
Ten wodospad również otoczony jest gęstym lasem i prezentuje się całkiem ładnie, aczkolwiek nie jest to sceneria, która zwala z nóg.
Wodospad jest wysoki na 22 metrów i wpada do basenu o głębokości około 20 metrów.
Jeongbang Falls.
Na koniec zostawiliśmy sobie Jeongbang Falls.
Ten wodospad jest zdecydowanie najładniejszy i jeśli miałabym komuś polecić zobaczenie tylko jednego wodospadu na wyspie, to byłby to właśnie Jeongbang.
Znajduje się na plaży i wpada prawie bezpośrednio do morza, co czyni go naprawdę wyjątkowym.
Otoczony jest stertą kamieni, po których można swobodnie chodzić i dzięki temu jest to miejsce, w którym można zostać dłużej i do woli rozkoszować się widokiem.
Reszta wyspy.
Następnego dnia pojechaliśmy w góry, ale szlaki były już zamknięte. Tajfun się zbliżał i pomimo tego, że jeszcze zbytnio nie padało, nie było możliwości na nie wejść.
Byliśmy bardzo rozczarowani, ale niedługo pogoda faktycznie bardzo się pogorszyła i zdaliśmy sobie sprawę, że środki zapobiegawcze w postaci zamknięcia atrakcji turystycznych, były jak najbardziej na miejscu.
Próbowaliśmy jeszcze trochę pochodzić po okolicznym lesie, ale szybko okazało się to bezsensowne. Zmoczyło nas bardzo i nie było mowy o cieszeniu się widokami.
Trzeciego dnia ruszyliśmy do naszego miasteczka, które okazało się bardzo klimatyczne, ale też niewiele zdziałaliśmy. Ogromny i piękny krater wulkaniczny był zamknięty, morze niebezpiecznie wzburzone, a deszcze padał ogromnymi falami i znów zmokliśmy.
No nic, tajfun Mitag nie pozwolił nam nacieszyć się wyspą, ale i tak zdążyliśmy zauważyć, że jest to piękne miejsce i mam nadzieję, że nadarzy się jeszcze kiedyś okazja, aby tam wrócić.
Ta część świata jest mało naruszona przez człowieka i widać, że dba się tam o przyrodę. Uwielbiam takie miejsca, gdyż można w nich doświadczyć prawdziwego kontaktu z naturą i naprawdę się zrelaksować.
Transport i nocleg.
Po wyspie jeżdżą autobusy, którymi dostaniemy się do wodospadów (znajdują się w okolicach miasteczka Seogwipo), Hallasan National Park, na lotnisko i w wiele innych miejsc.
Autobusem dojechaliśmy też do naszego hotelu, Playce Camp Jeju, który możemy polecić, gdyż jak na swoją cenę, ma bardzo wysoki standard.
Nasz pokój z prywatną łazienką był mały, ale bardzo czysty i ładny, dzięki czemu przyjemnie przetrwaliśmy w nim tajfun.
Autostop na wyspie.
Autostop na Jeju działa jak taksówki, tylko jest darmowy. Dosłownie.
Ogólnie po wyspie poruszaliśmy się autobusami, ale czasami trzeba było jeszcze pokonać kilka dodatkowych kilometrów i właśnie wtedy korzystaliśmy z autostopu.
Kierowcy zatrzymywali się od razu i chętnie zawozili nas do celu, nawet jeśli nie jechali w tym samym kierunku.
Pewna kobieta przeszła wszelkie nasze oczekiwania, gdy woziła nas z miejsca w miejsce, nie mogąc znaleźć odpowiedniego adresu i szukając go dodatkowo na telefonie. Co prawda ostatecznie wywiozła nas zupełnie gdzie indziej, ale liczą się intencje, a jej były oczywiście krystalicznie czyste.
Nasze doświadczenia z autostopem na Jeju, były zatem znakomite i nigdy nie zapomnimy uprzejmości tych ludzi.