Pierwszego lipca (2018) rozpoczął się nasz ostatni rok w Chinach. Tym razem już na pewno.

Tego dnia pierwszy raz poszłam do nowej pracy, w której kontrakt mam na rok. Plan A zakłada, że wytrzymam do końca, ale nie kładę na to zbyt dużego nacisku. Tym razem jestem otwarta na to, co przyniesie przyszłość, a zwłaszcza najbliższe miesiące i jeśli uznam, że nie chcę już pracować w Chinach, ani kończyć tego kontraktu, to po prostu zrezygnuję i wyjadę.

Mam już dość uczenia, zwłaszcza w tym kraju i jestem gotowa wracać do domu.Jednocześnie zdaję sobie sprawę, jak ważnym okresem w moim życiu był (i wciąż jest) pobyt w Państwie Środka i dlatego chcę jak najlepiej wykorzystać te ostatnie 12 miesięcy.

Jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, miejsc do odwiedzenia, potraw do spróbowania i przygód do przeżycia.

Mam czas, żeby wszystko sobie rozplanować i na spokojnie zrealizować, a następnie opisać to na blogu.

Stąd też, po zakończeniu każdego miesiąca, będę publikować krótkie sprawozdanie z tego,co się działo. Chcę jak najwięcej zapamiętać i zachować wspomnienia zarówno z pracy, jak i z naszego codziennego życia, wyjazdów, wyjść ze znajomymi i interakcji z Chińczykami. Mam nadzieję, że Was też to zaciekawi.

Listopad 2018.

Listopad był miesiącem szarym i nieciekawym. Poza kilkoma pierwszymi dniami, kiedy o dziwo wyszło słońce i rozświetliło nam świat, pogoda nie sprzyjała ruszaniu się z domu, a tym bardziej podróżom.

W szkole zbyt wiele się nie działo. Jedyną nowością było to, że od listopada, przychodząc do szkoły, musimy korzystać z czytnika twarzy. Ewidentnie odcisk palca już nie wystarcza i musimy mieć system jak w tajnym laboratorium.

Singles Day.

11 listopada był w Chinach dniem szczególnym, gdyż ze względu na datę 11.11, która nazywana jest tutaj Singles Day, wszędzie były ogromne wyprzedaże. Jak dowiedzieliśmy się z przeróżnych portali, niektórzy naprawdę zaszaleli. Czytaliśmy o kolesiu, który przesadził tego dnia z alkoholem i jak się później okazało, kupił przez Internet pawia, świnię i salamandrę olbrzymią, która tak na marginesie, jest zagrożonym gatunkiem.

Natomiast pewna kobieta trafiła do szpitala z zapaleniem wyrostka, ale poprosiła o opóźnienie operacji, aby nie stracić okazji na zakupy. Pomimo namów lekarza i zapewnienia,że operacja jest prosta i prawdopodobnie i tak będzie w stanie zrobić zakupy,odmówiła.

Inna kobieta przez 3 tygodnie żywiła się tylko i wyłącznie makaronem instant, aby zaoszczędzić na zakupy. Niestety gdy nadszedł Singles Day, nie była w stanie skorzystać z okazji,gdyż trafiła do szpitala z silną gorączką. Wyzdrowiała po dwóch dniach, ale wszystkie zaoszczędzone pieniądze poszły na szpitalne rachunki.

Ogólnie Chińczycy kupili tego dnia tak dużo, że po raz kolejny pobili rekord. W sumie, 11-ego listopada utarg wyniósł 213.5 miliardów yuanów. To najwyższa suma w dziejach ludzkości, jeśli chodzi o zakupy. Niesamowite, prawda?

Zdaje się, że byliśmy wśród nielicznych osób, które nie uległy szałowi zakupów.Skorzystaliśmy jedynie z promocji na piwa w lokalnym supermarkecie.

Inne newsy.

Jeśli chodzi o inne newsy, to w listopadzie doszło w Chongqing do kolejnej tragedii. Jak wspominałam w poprzednim miesiącu, nasze miasto nie ma ostatnio najlepszej passy.

Tym razem zdarzył się bardzo poważny wypadek. W autobusie przejeżdżającym przez most, doszło do sprzeczki między kierowcą i jedną z pasażerek, w wyniku czego, autobus spadł do rzeki i zginęło wszystkie 15 osób znajdujących się w środku.

Najgorsze jest jednak to, jak niedorzeczna była ta sytuacja i jak bezsensownie tyle ludzi straciło życie.

Otóż powodem sprzeczki było to, że kobieta nie wysiadła na swoim przystanku i zaczęła żądać od kierowcy, aby zatrzymał autobus, który był już w ruchu. Gdy ten odmówił, zaczęła go bić po głowie telefonem. Kierowca chyba też nie miał najlepszego dnia, gdyż z filmiku wynika, że nie tyle stracił panowanie nad kierownicą, co specjalnie skręcił i przebił barierki.

Jedzenie.

W listopadzie mieliśmy dość ciekawe przeżycia kulinarne. Przede wszystkim, wreszcie wybraliśmy się na bufet oferujący głównie owoce morza, który znajduje się po przeciwnej stronie ulicy. Cały czas był tak blisko, a nam zajęło tyle czasu,żeby się tam udać.

W każdym razie, za cenę 166 RMB dostajemy porażający wręcz wybór owoców morza, chińskich i zachodnich potraw, deserów, lodów, a także alkoholi. Możemy wybierać wśród przygotowanych już koktajli, albo zdecydować się na karafkę sake, tudzież butelkę czerwonego wina. Wszystko w nieograniczonych ilościach.

Oprócz tego, każdy dostaje jedną złotą monetę, którą można później wymienić na wyjątkowo szczególne danie. My ostatecznie skorzystaliśmy tylko z jednej, gdyż najedliśmy się innymi przysmakami.

Uznaliśmy, że spróbujemy ogórka morskiego, na którego szykowaliśmy się już od dawna. Podano nam go w jakiejś żółtej zalewie z brokułem i z małym krabem na talerzu.

Niestety nie okazał się zbyt smakowity. Prawie w ogóle nie miał smaku, a przynajmniej w naszym odczuciu. Grunt jednak, że spróbowaliśmy i nie musimy się już więcej zastanawiać, jak smakuje. Poza tym, wnioskując z restauracyjnych menu, jest to przekąska bardzo kosztowna.

Innym razem, wybraliśmy się ze znajomymi na tajwańskie barbecue. Szybko okazało się, że jest to bardzo głośne miejsce, zwłaszcza, że każdy ma na stole tamburyn. Tak, tamburyn!

Akurat były czyjeś urodziny, więc instrumenty poszły w ruch. Delikatnie mnie to przeraziło, gdyż pomyślałam, że tak będzie cały czas, ale na szczęście po chwili trochę się uspokoiło.

Inną atrakcją w restauracji, jest możliwość dostania porcji mięsa za darmo. A co trzeba w tym celu zrobić? Wymogiem jest 10-sekundowy pocałunek, odliczany przez wszystkich obecnych i uwieczniany aparatem przez kelnera.

Kasper i ja się zdecydowaliśmy. Było warto, gdyż mięso okazało się bardzo dobre. A nasze zdjęcie wisi teraz na zewnątrz restauracji, wśród wielu innych, z czego niektóre są dość zastanawiające. Okazuje się bowiem, że nie tylko pary chętnie korzystają z promocji.

Dostaliśmy też darmowe piwa. Nasi znajomi wyjaśnili nam, że jeśli zamówi się piwo o 8-ej, to drugie dostaje się gratis.

Kolejna ciekawa restauracja.Czasami mam wrażenie, że w Chinach każdy bar, klub, czy też restauracja, czymś musi się wyróżniać. Zwykłe serwowanie jedzenia i napojów to ewidentnie za mało.

Konkurs.

W listopadzie zgłosiliśmy dwa z naszych zdjęć na konkurs fotograficzny o Chinach. Nie wygraliśmy, ale znaleźliśmy się w gronie finalistów, co i tak było bardzo miłą niespodzianką.

Zdjęcie można zobaczyć poniżej, razem z kilkoma innymi. Zostały zrobione na samym początku miesiąca, podczas jednego z tych bodajże trzech słonecznych dni.

Jest to moja ulubiona miejscówka w Chongqing. Spotykają się tam dwie rzeki, po których pływają barki, statki wycieczkowe i małe łódeczki. Na brzegu przesiadują natomiast starsi panowie, którzy a to łowią ryby, a to puszczają latawce. Można tam obserwować kontrast pomiędzy starymi, biedniejszymi Chinami, a tymi potężnymi i bogatymi, które rozbudowują się wokół.

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.